...w tym roku. Pewnie już się pięknicie, a może już balangujecie, a może robicie coś jeszcze innego, w każdym razie na pewno was tu nie ma, więc nikt mnie potem nie będzie za tą informację ścigał ;] Piąta, i ostatnia część Kamienia nie wyszła w tym roku. I nie wiem, czy wyjdzie w następnym. Ale wyjdzie na pewno, a część już jest nawet narysowana, zatem Ci, którzy jeszcze się nie poddali i czekają na zakończenie, doczekają się. Wracam do rysowania, bawcie się dobrze. No i obiecuje, że ostatnio znaczna posucha, mało obrazków i w ogóle poza "recenzjami" mało się dzieje, ale to tylko z nadmiaru pracy. Spróbuję się poprawić. Pozdro.
wtorek, 31 grudnia 2013
poniedziałek, 30 grudnia 2013
#292 Leningrad
55. Amatorski kącik recenzenta
Po kilku latach ciągłej lektury o wojnie doszedłem do
wniosku, że zrobię sobie przerwę i zajmę się inną tematyką. Przeglądając niedawno różne tytuły w księgarni
mimowolnie zatrzymałem się przy dziale historycznym. Tytuł Leningrad przyciągnął
moją uwagę. No tak, przecież nic o tym jeszcze nie czytałem! Książka
bezzwłocznie znalazła się w moim posiadaniu.
Ciekawą sprawą jest fakt, że znaczna większość dostępnej
literatury traktującej o Związku Radzieckim jest pisana przez obcokrajowców.
Tak sprawa wygląda i w tym przypadku. Rosjanie albo boją się pisać, albo nie
mogą, albo nie chcą, a szkoda, ciekawym doświadczeniem byłoby poznać ich punkt
widzenia z dzisiejszej perpektywy. Może kiedyś.
Książka Anny Reid jest świetnie napisaną, bogatą w dane
historią wielkiego oblężenia miasta, które zamieszkiwało w czasie
wojny ponad trzy miliony ludzi
Autorka korzystając z zapisków prywatnych, co jest nieodłącznym
elementem nowoczesnej literatury historycznej , oraz wielu dokumentów
archiwalnych prowadzi nas przez wydarzenia, które zwiastowały katastrofę,
poprzez tą katastrofę aż do wyzwolenia i oswobodzenia mieszkańców miasta.
Jedzenie kleju, trocin, funkcjonowanie w mieszkaniach w
których temperatura spadała poniżej zera, brak wody, wielogodzinne stanie w kolejkach za
kromką chleba, do tego ciągły strach przed nalotami.... Życie szarego człowieka
było tragicznym pasmem udręk, które w kilkuset tysiącach przypadków
doprowadziły do śmierci. Po raz kolejny dowiadujemy się o nieudolności władz, o
totalnej korupcji, braku poszanowania ludzkiego życia i obojętności. W czasie,
gdy ludzie konali z głodu na ulicach, przedstawiciele władzy zajadali się
kawiorem. NKWD pomimo rozpaczliwej sytuacji nadal prowadziło standardową
nagonkę na zdrajców i bandytów, czyli zwykłych obywateli, którym wymknęło się
cichaczem w chwili rozpaczy że są głodni i nie ma chleba. Piekło nie może
wyglądać gorzej.
Każdy z nas powinien czasem sięgnąć po tego typu książkę. Żeby docenić to, co mamy i jak nam się żyje.
Autor: ANNA REID
Wydawca: WYDAWNICTWO LITERACKIE
Rok wydania: 2012
Okładka: TWARDA
Wymiary: 165x240 mm
Ilość stron: 632
ISBN: 978-83-08-04729-3
Cena detaliczna: 54,90ZŁ
Autor: ANNA REID
Wydawca: WYDAWNICTWO LITERACKIE
Rok wydania: 2012
Okładka: TWARDA
Wymiary: 165x240 mm
Ilość stron: 632
ISBN: 978-83-08-04729-3
Cena detaliczna: 54,90ZŁ
piątek, 27 grudnia 2013
Nieziemska kolekcja filmowa- klasyka SF za pół ceny
Witajcie
Jeśli są tu amatorzy dobrego kina SF, a do tego kolekcjonują je w formie wydań DVD, to coś dla was. Cała, kompletna kolejca, 22 filmy. Za pół ceny, po szczegóły klikajcie TUTAJ.
Jeśli są tu amatorzy dobrego kina SF, a do tego kolekcjonują je w formie wydań DVD, to coś dla was. Cała, kompletna kolejca, 22 filmy. Za pół ceny, po szczegóły klikajcie TUTAJ.
niedziela, 22 grudnia 2013
#291 WKKM: X-men Niebezpieczni
55. Amatorski kącik recenzenta
Nie
kupowałem serii Astonishing wydawanej przez Muchę z kilku powodów, ale dziś
trzymając kolejny tom przygód mutantów w wykonaniu Whedon’a i Cassaday’a widzę,
że to był błąd.
Cassaday,
odkąd zobaczyłem jego prace bardzo szybko awansował w mojej hierarchii rysowników,
po świetnym kapitanie Ameryce, i jeszcze
lepszym aktualnym tomie wielkiej kolekcji znajduje się w ścisłej czołówce. Podziwiam w nim to, że pomimo
oszczędnej i teoretycznie prostej kreski, tworzy naprawdę wspaniałe kadry,
miejscami wręcz spektakularne. Zdecydowanie najlepiej wychodzą mu twarze
postaci, zwierzęcy Beast także prezentuje się rewelacyjnie. Cassaday’a wspiera
chyba moja ulubiona, i jedna z najlepszych kolorystek jakie widziałem, Laura
Martin. Ich wspólne prace idealnie się uzupełniają, i stanowią dla oka czystą
przyjemność. Podejrzewam, że nawet jeśli ktoś nie czyta komiksów, to jasne,
przejrzyste i wyraziste ilustracje z przyjemnymi dla oka kolorami przypadną mu
do gustu.
Przez fabułę
mknie się z prędkością światła. Scenarzysta daje tyle dialogów, ile trzeba, i ani
grama więcej. Nie ma rozbudowanych narracji, przez co kolejnych plansz nie
zalewa fala tekstu. Sprytnie skomponowana historia, dobrze napisana, z ciekawym
zakończeniem i bardzo ciekawym dylematem, przed którym stają mutanci w stosunku
do pewnych działań, jakich dopuścił się ich ukochany mentor i nauczyciel sprawiają, że nie ma się do czego przyczepić,
a nawet czeka się na więcej. Zostałem zaskoczony tym, czego dopuścił się
Profesor X, i jestem ciekaw, jak też będzie życie mutantów dalej wyglądało.
Jeśli chcecie się dowiedzieć, wiecie co robić.
wtorek, 10 grudnia 2013
#290 WKKM 27: Thor
Sam jestem w szoku, ale powiem krótko: ten komiks naprawdę
mi się podobał!
Dan Jurgens był dla mnie tylko i wyłącznie rysownikiem
Supermana. Nie miałem bladego pojęcia, że gość jest tak płodny i tworzy nie
dość że dużo, to jeszcze do tego zarówno okładki, jak i plansze oraz
scenariusze. Pewnie gdybym dostał taką szansę też byłbym równie pracowity, bo
to po prostu wspaniały sposób na życie.
Jego scenariusz ma cechy, które każdemu miłośnikowi historyjek
obrazkowych powinny przypaść do gustu. Uwaga, miłośników historyjek
obrazkowych, nie poszukiwaczy wyższych poziomów artyzmu. Ci pewnie nic w tym
komiksie nie znajdą, ale tez nie jest to komiks robiony z myślą o nich.
Thor, główna postać
tejże powieści zostaje pokonany przez Niszczyciela, ale oczywiście tak naprawdę
nie umiera, no jakże by mógł. To nam jednak nie przeszkadza, bo tak naprawdę
historyjka napisana jest naprawdę fajnie. Dużo się dzieje, pojawia się cała
gama różnorodnych postaci, a do tego sam pomysł przewodni jest dość
przekonujący i ciekawy. Ja bawiłem się przy lekturze bardzo dobrze, wciągła
mnie i odstawiłem komiks dopiero po dojściu do ostatniej planszy, gdzie
przeżyłem chwile grozy, ale o tym później.
Romita im starszy,
tym lepszy. W przeciwieństwie do komiksu otwierającego Wielką Kolekcję tutaj
jego ilustracje sprawiają znacznie lepsze wrażenie. Faceci są wielcy jak góry,
kiedy się naparzają to prawie czuć falę uderzeniową. Na planszach dzieje się
dużo, sa bajeranckie kadry, na których chce się zostać na chwilę dłużej, jest
różnorodnie, kolorysta bardzo fajnie daje rade, słowem, szata graficzna pomimo
swoich piętnastu lat daje radę i cieszyła moje oko.
Na końcu albumu, o wspomniana grozo, nie ma informacji o
kontynuacji, co mnie bardzo niepokoi, bo przecież tak naprawdę całą opowieść
nie dobiegła do finału. A ja chciałbym
go poznać, bo napięcie zostało nieźle zbudowane i szykuje się ostra zabawa. Polecam, nie powinniście się zawieść.
PS: Niech jakiś bardziej doinformowany zawodnik mnie
pocieszy i powie, że dalsza część tej historii pojawi się na łamach Wielkiej
Kolekcji.
wtorek, 3 grudnia 2013
#289: WKKM26 - Tajne Wojny
53. Amatorski kącik recenzenta
Świat komiksu w stanach był kiedyś znacznie piękniejszy niż
dzisiaj. Milionowe nakłady komiksów,
które dziś czyta się z lekkim uśmieszkiem, i których nikt nie kupiłby gdyby
zostały stworzone właśnie teraz.
Nie wiem, jak to wygląda w rzeczywistości, ale odnoszę
wrażenie, że komiks na całym świecie starzeje się , chociaż powoli, ale cały
czas. Coraz dojrzalsze historie, coraz wymyślniejsze ilustracje, coraz większy
nakład pracy mają dotrzeć do czytelników, którzy od lat „siedzą” w komiksach i
coraz trudniej ich zadowolić. Dlatego komiksy, chociaż coraz lepsze i coraz
piękniejsze trafiają do coraz mniejszej liczby odbiorców.
Autorzy wielkiego wydarzenia, jakim były sekretne wojny byli
wolni od takich problemów. W latach 80’
komiks w Ameryce bujnie kwitnął, co przedstawiają właśnie te proste, zwykłe
cyfry.
Co tu dużo mówić. Czytając tą historię po latach nie mogę
się nią zachwycić, jako porządnym komiksem. Ilustracje są średnie i robione na
szybko, bez jakichkolwiek nawet pojedynczych kadrów, nad którymi chciałbym
zostać chwilę dłużej. Scenariusz jest prosty, toporny i nie wymagający od nas
żadnego myślenia. Wszystkie niuanse, przeżycia i emocje bohaterów mamy podane
wprost na tacy w ich przydługich i oderwanych od rzeczywistości monologach. Próba
budowania klimatu zawodzi na całej linii, a częste wstawki o tym, jak jeden czy
drugi z superherosów tęskni za bliskimi zostawionymi na ziemi powodują we mnie
mdłości. Patrząc na ten komiks z dzisiejszej perspektywy to po prostu mydlana
opera, która w ogóle mnie nie rajcuje.
Można też na ten komiks popatrzeć inaczej. Oderwać się od
rzeczywistości, wrócić do lat dzieciństwa i zachwycać się jego nieskrępowaną
prostotą, przesadnie jaskrawymi kolorami oraz szybko postępującą naprzód akcją.
Jeśli spojrzycie na ten komiks tak, jak patrzyliście na komiksy 15, 20 lat temu
zachwycicie się bogactwem jego postaci i ogromem wymyślonej koncepcji. I ja tak
czytałem ten komiks, uśmiechając się do siebie i wracając do czasów
podstawówki. Wtedy wszystko było prostsze i piękniejsze.
piątek, 29 listopada 2013
#288 Drogie żony, matki i kochanki
Tak, autorzy Polskiego Ducha apelują. Drogie panie, dołączajcie do czytelniczek tego projektu. Sprawcie przyjemność swoim panom i odsłońcie dla nich damską wersję Polskiego. A wy panowie, zaproście swoje kobiety :) Będzie na czym oko zawiesić! Wystarczy wejść TUTAJ, i kliknąć lubię to. Do dzieła :)
niedziela, 24 listopada 2013
#287 Naruto: karnawał
Tym razem praca się nie spodobała, szkoda, ale bywa.
Fajny ten komiks, bajerancka fabuła i rysunki, ale mógłby się już powoli kończyć, co za dużo, to nie zdrowo.
Fajny ten komiks, bajerancka fabuła i rysunki, ale mógłby się już powoli kończyć, co za dużo, to nie zdrowo.
piątek, 22 listopada 2013
#286 Mroczna Wieża 5
52.Amatorski kącik recenzenta
Długo męczyłem się z paczką, w której przyjechał do mnie
piąty tom Mrocznej wieży. Drżące ręce, uśmiech niewinnego dziecka na twarzy,
dreszcze emocji.... Macie tak ?
W każdym razie, kiedy już dostałem się do środka poziom
ekscytacji opadł w mgnieniu oka. To to...? Pomyślałem w duchu, upewniając się,
że nie przysłali mi połowy komiksu. Niestety, moi drodzy. Tom piąty, to
najcieńszy komiks z wszystkich wydanych w serii do tej pory. Do tego stopnia
cienki, że nie skłamię jeśli powiem że jest połowę cieńszy od pozostałych. Nie
wiem, ile zawiera stron, i czy to
przypadkiem nie jest wina coraz cieńszego papieru. Cena jakoś się skurczyć nie chciała. Zostawmy
te drobiazgi na boku. Nie denerwujmy się takimi drobnymi nieprzyjemnościami.
Przebieg fabuły i
opis historii nie zmienił się ani na jotę. Wszechwładny narrator nadal
opowiada, ilustracje służą jaklo dodatek do jego opowiadania. Jeśli do tej pory
was to nie zraziło, albo czekaliście na zmiany, cóż, nie ma zmian.
Czas przejść do głównego zarzutu. Wrócił Jae Lee, ale urlop
nie zrobił mu dobrze. W tomie piątym, poza tym, że jest najcieńszy, to jeszcze
najmniej się dzieje na planszach. Nie dzieje się prawie nic i nie ma prawie nic
poza gadającymi gębami i chmurami kolorowego dymu w tle. Na kilku rozkładówkach
znajduje się tak małą ilość ilustracji w ilustracji, że przypomina mi to
zawartość mięsa w niektórych parówkach. Są perełki, jako całość nadal ma to magiczny
klimat.... ale nie tego się spodziewałem. Taki poziom zajęcia plansz
zachwyciłby mnie przy pierwszym zetknięciu
się z komiksem, nie po czterech tomach, z których dwa pierwsze mnie powaliły.
Cienki komiks spore rozczarowanie. Z
drżeniem oczekuję na kolejną część. Ale nie jest to już drżenie ekscytacji, a
strachu.
Ps: Pamiętajcie, pisałem o Mrocznej Wieży, komiksie
ponadprzeciętnym. Tylko tom 5 ostaje od pozostałych, choć nadal jest piękny :)
piątek, 15 listopada 2013
#285 Komiks o Gdyni
Czasami, choć bardzo rzadko zdarzają się miłe rzeczy. Poniżej dwie plansze, które zapewniły mi udział w ciekawym projekcie, o jakim na pewno wkrótce dowiecie się więcej, niekoniecznie ode mnie. Powinno być o tym w miarę głośno.
niedziela, 10 listopada 2013
czwartek, 7 listopada 2013
#283 WKKM25: Ultimate Spider-Man; Moc i odpowiedzialność
Ultimate Spiderman miał być z założenia opowiedzeniem na nowo historii pająka, ale dopasowaną do bardziej współczesnych realiów. Jaki cel chcieli osiągnąć pomysłodawcy? Oczywiście dotrzeć do nowego, młodszego pokolenia odbiorców. Czy im się udało?
Nie wiem, jakie były wyniki sprzedaży tego tytułu. Nie wiem też, co o nim pisali krytycy. Ja osobiście uważam go za dobrze skonstruowany komiks jak na takie zadanie. Historia Parkera jest nieco odświeżona, choć z niewiele zmienionym przebiegiem wydarzeń. Fabuła skupia się głównie na przeżyciu przez Petera śmierci wuja, oraz na młodzieńczej miłości do Mary Jane. Jest rozsądnie, przystępnie, bez nadmiernych wygibasów. Skoro nowy czytelnik, to nie ma co mieszać mu w głowie.
Strona graficzna...hm. Nie jestem fanem Bagleya. Ma on swój specyficzny styl, który po prostu mi się nie podoba. Dodatkowo w tej opowieści jego prace są znacznie uproszczone w stosunku do tego, co robił wcześniej... i według mnie to znowu dobre rozwiązanie. Nowy czytelnik dostaje przejrzystą, w miarę przyjemną dla oka kreskę, która ni go nie zachwyci, nie nie odepchnie. Dla nowego czytelnika jest ok.
Kolor jak wyżej, amerykański, żywy, komiksowy.
Podsumowując, dla nowego czytelnika ten komiks jest bardzo dobrym, wprowadzającym w magię świata marvela produktem. Ale co z czytelnikiem takim jak ja? To średniacki, nie powalający niczym ,nijaki komiks. Sam sobie drogi czytelniku odpowiedz na pytanie, czy sięgnąć po ten album.
czwartek, 31 października 2013
#282 Co ja w ogóle rysuję...
Co bardziej spostrzegawczy zauważyli, a przynajmniej taką mam nadzieję, że ostatnio jakoś trochę mniej rysunków. Zresztą, ogólnie mniej wszystkiego i jak dziś wszedłem na statystyki, to dobitnie to widać. Cóż mogę rzec, spokojnie, nie przestałem rysować, nie cieszcie się ;] Bloga trochę zaniedbuję właśnie dlatego, że przytłacza mnie nadmiar rysowania. Na dowód, mały kadr z kolejnego ściśle tajnego projektu, nad którym aktualnie pracuję, a który ma większe szanse ukazać się niż to, nad czym pracowałem w zeszłym roku i ostatecznie wylądowało w szufladzie po kilku miesiącach ostrej roboty.
poniedziałek, 28 października 2013
#281 WKKM 24: Ultimates
Ultimates. Świat superbohaterów
zrobiony na poważnie. Świat superbohaterów zrobiony przez mistrzów. Świat
superbohaterów taki, jaki powinien być, jeśli jest kierowany do starszego
czytelnika.
W tym komiksie nie ma wad.
Ilustracja, grafika i scenariusz są doskonałe. Millar stworzył superprawdziwy,
całkowicie przekonujący świat, w którym każda z postaci żyje, ma swoje
słabostki i miłości, i różni się od innych. Herosi walczą z prawdziwymi zagrożeniami,
które są przekonujące i sprawiają, że przekładamy kartki komiksu z wypiekami na
twarzy. Nie ma uwznioślających monologów, sztucznego patosu, a i tak czujemy
respekt do wypowiedzi i zdarzeń, w które uwikłani są bohaterowie.
Hitch to geniusz, który wzbił się na nieosiągalne dotąd poziomy
komiksowej sztuki. Każdy jego kadr wygląda wspaniale, realizm lokalizacji,
postaci, scenerii miażdży. Nie widać w tym komiksie ani jednej słabej planszy,
każda z nich jest wspaniała i perfekcyjna. Każda z nich zadaje się być lepsza,
bo Hitch nie wypracował sobie swojego stylu i nie przykleił się do nigo jak
większość rysowników. On szuka, a w swych poszukiwaniach odkrywa coraz
wspanialsze metody na przekazanie czytelnikom historii.
Na koniec kolorysta Paul Monts,
idealnie dobrany do całego projektu. Buduje klimat, buduje atmosferę, wspaniale
uzupełniając i wzbogacając oprawę graficzną.
Nie ma lepszego amerykańskiego
komiksu. Może poza Ultimates 2. I nie muszę widzieć wszystkich tytułów, bo
zaraz ktoś mi zarzuci, a co ty wiesz, jak nie widziałeś wszystkich
amerykańskich komiksów. Nie muszę, wystarczy, że widziałem Ultimates.
piątek, 18 października 2013
#280 WKKM20: Daredevil-Odrodzony
49. Amatorski kącik recenzenta
„O nie, znowu jakiś badziewny klasyk, na którego nie będzie
się dało patrzeć i którym
wszyscy się zachwycają, bo napisał to boski Frank”
pomyślałem, kiedy ujrzałem okładkę w
kiosku. Na całe szczęście byłem bardzo daleki od prawdy.
Komiks czyta się bardzo dobrze, i pomimo znacznej ilości
tekstu nie odniosłem wrażenia,
żeby był przegadany. Matt traci pracę, dom, kobietę, a za
tym wszystkim stoi Ważniak. Nic
dziwnego, że między tymi dwoma panami dochodzi do poważnego
konfliktu. Pojawia się
również postać tragiczna, którą jest była dziewczyna Matta,
od której tak naprawdę wszystko
się zaczyna. Ach te kobiety…Co tu będę dużo gadał. Frank
udowadnia w tym komiksie,
że nie bez podstaw znalazł się na szczycie. I tylko jeden,
jeden jedyny cierń kłuje w tej opowieści.... Kiedy Matt już traci pracę,
pieniądze, karty kredytowe, dom i stacza się na samo
dno….to nie odczuwamy tego. Ja tego nie odczułem. Matt sobie
dalej gdzieś tam śpi, coś tam
je, gdzieś się myje…praktycznie jakby nic się nie zmieniło.
Ameryka to musi być piękny kraj,
żeby bezdomnemu i bezrobotnemu nic nie brakowało…
Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie ilustracje. Z początku
odniosłem wrażenie, że to kolejna
masówa lat 80’
i 90’. Ale
szybko zmieniłem zdanie, i uważam że gdyby Mazzucchielli’emu [ dżizas] dalej
się chciało rysować i gdyby chciał się
rozwijać, byłby dzisiaj w komiksowej czołówce. No cóż, wybrał inne zajęcia i szkoda, ale takie miał
prawo.
Dobry komiks. Polecam.
poniedziałek, 14 października 2013
#279 WKKM 23: Planeta Hulka
48. Amatorski kącik recenzenta
Hm…w zasadzie nie wiem, od czego
zacząć. Hulka chyba prawie każdy lubi, ja na pewno. To jedna z najciekawszych
postaci w marvelowskim uniwersum. O ile na ziemi należy do czołówki
najpotężniejszych istot, o tyle kto wie, co może się czaić w kosmosie…
Z wstępniaka dowiadujemy się, że
Iluminaci doszli do wniosku, że Bannera Nigdy [dokładnie takie zostało użyte
sformułowanie] nie uda się uleczyć, dlatego trzeba go wysłać na rajską planetę,
ale bez inteligentnego życia, żeby mógł sobie tam hasać po łąkach i lasach.
Cóż, plan wziął w łeb i Hulk wylądował na planecie, na której został
gladiatorem.
Pomysł co prawda może nie jakiś
nadzwyczajny, ale zdecydowanie miał potencjał. Niestety, według mnie
scenarzysta Greg Pak kompletnie go nie wykorzystał. Fabuła jest banalna,
postaci tak czarno białe, że aż mi to przeszkadza, a nie należę do
wysublimowanych odbiorców szukających w komiksach czegoś więcej. Cały komiks
można opisać jednym zdaniem. Zły imperator wykorzystuje ludzi, którzy pod
przywództwem niezwyciężonego Hulka decydują się na bunt. A ponieważ uciskany
lud jest dobry, a imperator zły, więc domyślacie się wyniku tej bajki. No
dobra, to były dwa zdania.
W sferze graficznej jest na
szczęście znacznie lepiej. Ilustracje się nieźle, sceny walki i kreacje
kosmitów wypadają dobrze. Bardzo fajnie wyglądają okładki autorstwa Ladronn’a.
Cóż, to dopiero tom pierwszy. Mam
nadzieję, że w tomie drugim nastąpią jakieś zmiany, bo jeśli nie, to będzie to
po prostu ładnie narysowana nijaka historia ze zmarnowanym wielkim potencjałem.
środa, 9 października 2013
#278 Po MFKiG cz.1
Moja relacja będzie bardzo krótka, bo też krótko byłem i
mało widziałem.
Samo miejsce fajne, podobało mi się. Stoiska dookoła, w
centrum Areny centrum imprezy. Tak być powinno. Stoiska w miarę widoczne, przestrzeń do
oddychania była. Stołki były, rezerwacja wypaliła. Miejsce na parkingu znalazłem. Było ok.
Gastronomia była lipna. Dymałem za dworzec po drożdżówki, no
bo sory, ale 20 PLN za byle jaki obiad nie dam, taki już jestem skąpy, a może
mało zamożny, nieważne. Piwa po 7 PLN nie będę komentował. Wody 0,2 w barze za 4 PLN też nie. W przyszłym roku postawię budkę z Hotdogami i
Zapiekankami i dorobię się majątku. Uwaga, pomysł już opatentowany.
Spotkałem tych kilku nielicznych, których znam, zamieniłem
dwa zdania. Sprzedałem całe pudło komiksów, co w sumie było fajne, ale ceny
miałem całkiem dobre to w sumie nie mogło być inaczej.
Przywiozłem trzy komiksy, a na jeden się tylko oblizałem. To
był najskromniejszy zakupowo rok w historii, ale sporo komiksów przyszło
tydzień wcześniej pocztą, więc nie miałem już czego kupować. A co kupiłem? Już
wkrótce się pochwalę. Słyszałem że nie było after party, no to już całkowita lipa, całe szczęście że nie planowałem zostać. Pzdr.
poniedziałek, 7 października 2013
#277 Polski Duch wystartował
Bardzo chciałbym się z wami podzielić moimi wrażeniami z MFKiG oraz z komiksów, które zakupiłem, ale po prostu nie mam czasu. Dlatego dziś tak na szybko, projekt w którym [ na razie nieoficjalnie, ale wszystko w swoim czasie] maczam palce wczoraj ruszył już prawie pełną parą.
Zajrzyjcie, zalajkujcie, polećcie znajomym, uważam że warto.
Poniżej graficzka promocyjna. W sieci pojawi się kilka wariantów, zapraszam do śledzenia.
Zajrzyjcie, zalajkujcie, polećcie znajomym, uważam że warto.
Poniżej graficzka promocyjna. W sieci pojawi się kilka wariantów, zapraszam do śledzenia.
czwartek, 3 października 2013
#276 MFKa i Ja
Będę na MFKiG jakby ktoś miał do mnie jakąś sprawę. Moje stoisko będzie wyglądało mniej więcej jak szkic poniżej, gdybyście chcieli mnie znaleźć. Nie stoisko, a raczej stolik, będę chyba gdzieś w okolicy reszty antykwariuszy. CD Jacku, Ciebie zapraszam na piwo. Gdyby ktoś się chciał dołączyć, również zapraszam. Jeżeli kiedyś komuś za coś obiecałem piwo, niech też przyjdzie. Do soboty.
poniedziałek, 30 września 2013
#275: WKKM 22 :Marvel Zombies
47. Amatorski kącik recenzenta
Bałem się kupować tego komiksu. Po pierwsze, nie podobała mi się okładka. Była odpychająca. Po drugie, superherosi i zombi jakoś mi dziwnie nie pasowali.... Jedno i drugie to była powierzchowna zmyłka, a komiks okazał się jednym z lepszych, jakie miałem przyjemność trzymać w swoich rękach.
Pomysł jest tak absurdalny, że normalni śmiertelnicy nie mogli na niego wpaść. Co by się stało, gdyby superbohaterowie zamienili się w zombiaki? Jeśli chcecie się dowiedzieć, koniecznie sięgnijcie po ten album. Absurdalny pomysł, świetne, momentami powalające teksty, dużo zabawy a to wszystko narysowane klimatycznie i naprawdę rewelacyjnie. Nie polecam tylko ludziom o słabych żołądkach, czasami jest naprawdę obrzydliwie. Zarówno scenarzysta jak i rysownik wywiązali się doskonale ze swojej roboty. Moment, w którym do akcji wkracza Galactus oraz reakcja wygłodniałych superherosów na jego widok jest po prostu genialna.
Musicie to przeczytać, jeśli do tej pory się wahaliście, to nie ma co zwlekać ani chwili dłużej. Świetna historia, świetne ilustracje, i tylko mam nadzieję że w ramach kolekcji ujrzymy część drugą w wykonaniu tego samego duetu. Jestem głodny i muszę coś zjeść...
Bałem się kupować tego komiksu. Po pierwsze, nie podobała mi się okładka. Była odpychająca. Po drugie, superherosi i zombi jakoś mi dziwnie nie pasowali.... Jedno i drugie to była powierzchowna zmyłka, a komiks okazał się jednym z lepszych, jakie miałem przyjemność trzymać w swoich rękach.
Pomysł jest tak absurdalny, że normalni śmiertelnicy nie mogli na niego wpaść. Co by się stało, gdyby superbohaterowie zamienili się w zombiaki? Jeśli chcecie się dowiedzieć, koniecznie sięgnijcie po ten album. Absurdalny pomysł, świetne, momentami powalające teksty, dużo zabawy a to wszystko narysowane klimatycznie i naprawdę rewelacyjnie. Nie polecam tylko ludziom o słabych żołądkach, czasami jest naprawdę obrzydliwie. Zarówno scenarzysta jak i rysownik wywiązali się doskonale ze swojej roboty. Moment, w którym do akcji wkracza Galactus oraz reakcja wygłodniałych superherosów na jego widok jest po prostu genialna.
Musicie to przeczytać, jeśli do tej pory się wahaliście, to nie ma co zwlekać ani chwili dłużej. Świetna historia, świetne ilustracje, i tylko mam nadzieję że w ramach kolekcji ujrzymy część drugą w wykonaniu tego samego duetu. Jestem głodny i muszę coś zjeść...
piątek, 27 września 2013
#274 Riddick
46. Amatorski kącik recenzenta
Rzadko pojawiają się filmy, na które mam ochotę iść do kina.
A to dlatego, że świat w
poszukiwaniu coraz bardziej wysublimowanej rozrywki
produkuje tyle natchnionej papki
i gówna, że zwyczajnie mnie ono nie interesuje. Jestem
miłośnikiem filmów Rambo i
Terminator. Riddick zdecydowanie dołączył do tego zacnego
grona.
Jeśli chodzicie do
kina tak często jak ja, czyli raz, dwa razy do roku na pewno czujecie tę
przyjemną ekscytację, gdy gasną światła. Czy będzie dobry?
Czy spełni moje oczekiwania?
Nie będę trzymał was w niepewności. Trzecia odsłona przygód
Riddicka jest warta tych
16 PLNów. Zdecydowany powrót do korzeni. Fabuła, jeśli ktoś
jest bardzo czepialski dość
podobna do pierwszej części. Ale to nie przeszkadza. Mamy
dużo akcji, dużo rozwałki,
a co najważniejsze i co mnie najbardziej urzekło, doskonale
kozackie dialogi. Naprawdę
rzadko mi się podobają wypowiedzi bohaterów występujących w
filmach. Są często sztuczne,
przesadzone, albo jakieś takie, nijakie. Tutaj mamy samo
zajebiście soczyste mięcho, a postać
najemnika Santany to wręcz wirtuozeria.
Film ma tylko dwa minusy. Te dwa minusy to sytuacje, w
których Riddick na głowę bije
Johna Rambo, który prochem z pocisku karabinowego przepala
sobie ranę w boku dla jej
oczyszczenia. Scenarzysta poszedł odrobinę za daleko w
kreowaniu twardości Riddicka,
który po tych dwóch akcjach stracił w moich oczach dość
mocno na wiarygodności. Ale jeśli
pominiemy te dwa krótkie wątki, film był świetny. Czekam na
kolejne odsłony.
wtorek, 24 września 2013
#273 New X-Men: Imperialni
Amatorski kącik recenzenta
Album Z jak Zagłada kończył się w takim momencie, że wprost
nie mogłem się doczekać, co też scenarzysta przygotował dalej. Z
podekscytowaniem, którego nie powstydziłby się mój bratanek usadowiłem się na
materacu służącym za moje łóżko i zagłębiłem się w lekturze.
Komiks jest
obszerny, to trzeba przyznać. Im dłużej go czytałem, tym bardziej moja
ekscytacja słabła. Nova, wspaniała antagonistka pojawia się w znikomych
ilościach. Scenariusz skupia się na starciu mutantów z Homo Sapiens, oraz na
wyższości jednych nad drugimi. Nie tego oczekiwałem. Temat różnic rasowych jest
tak często poruszany w przypadku mutantów, że śmiało można nazwać go oklepanym.
Po niesamowicie wciągającym, poprzednim albumie, z doskonale prezentującym się
konfliktem oraz jednym z najlepszych przeciwników, z jakim mutantom przyszło
się zmierzyć mamy zwykłą bitkę, z gadkami które nijak mnie nie wzruszyły. Nie mówię,
że scenariusz jest zły. Jest dobry, ale mam wrażenie, jakbym poszedł do kina na
znacznie słabszą część drugą. Spodziewałem się bomby atomowej, a dostałem
dynamit.
O ile scenariusz
jeszcze trzyma poziom, jego jedynym problemem jest fakt, że poprzednim razem
był znacznie lepszy, to z rysownikami jest o wiele gorzej. Frank daje radę i
nie wiem, po co angażować kogo innego? Van Sciver się stara, to mu trzeba przyznać,
może po prostu mi nie trafiają do gustu jego ilustracje. Jeszcze obleci.
Natomiast prace pana Kordey'a kładą ten album po całości. Taki potencjał....Superstrażnicy
z Gladiatorem na czele to zajebiści kolesie i babki. Na kartach komiksu
wyglądają jak niedorobione niedorozwoje. panu Kordey'owi kompletnie nie chciało się
rysować, kreska jest byle jaka, schematyczna i do bólu uproszczona. Totalna
porażka.
niedziela, 22 września 2013
#272 Największy superłotr wszechczasów...
Po co projektować kostium i wymyślać ksywkę? Przyroda sama tworzy najlepsze przykłady...
Projekt Polski Duch wkrótce ruszy, jeśli jeszcze o nim nie słyszeliście, zapraszam TUTAJ. Chłopaki poważnie podchodzą do tematu. A ja wraz z nimi, czego pewnie co bardziej spostrzegawczy z was już się domyślili :)
Projekt Polski Duch wkrótce ruszy, jeśli jeszcze o nim nie słyszeliście, zapraszam TUTAJ. Chłopaki poważnie podchodzą do tematu. A ja wraz z nimi, czego pewnie co bardziej spostrzegawczy z was już się domyślili :)
piątek, 20 września 2013
#271 Jake C.
Zmasowany atak, to najlepszy atak. Na stronie Pumsa możecie podejrzeć bardzo zacną graficzkę, do czego was zapraszam. Ja też nad pewną pracuję, ale jeszcze nie jest gotowa, to się nie pochwalę, ale za to pokarzę wam fragmencik z planszy, którą zrobiłem.
Wchodźcie na profil Jake'a i wspierajcie to dzieło, będzie dobrze.
Wchodźcie na profil Jake'a i wspierajcie to dzieło, będzie dobrze.
wtorek, 17 września 2013
#270 FOR , czyli konkurs dla...Speedy Gonzalesa
Moi drodzy, któtko wyleję swoje żale, może jakimś cudem kogoś zmusi to do refleksji, a dawno tego nie robiłem. Konkurs, którym interesują się media, który ma siłę zaprezentowac komiks polski z dobrej strony, który ma szansę na coś więcej niż parę przedruków na ścianie.... i organizatorzy dają od ogłoszenia do zakończenia miesiąc czasu na wykonanie pracy. MIESIĄC. Na zdobycie materiałów, wymyślenie fabuły w raczej nie protstej tematyce, narysowania tego itd itp. Toteż można głosować już na wybrane komiksy, których poziomu graficznego nie będę nawet komentował. Jeden, no może dwa jakoś wyglądają, reszta....Pokazywanie społeczeństwu takich komiksów na pewno przysporzy tej gałęzi sztuki nowych fanów. Zatem zastanawiam się, czy w tym roku zamiast o propagowanie ważnych tematów przy pomocy komiksów nie chodziło czasem o wbicie kilku dodatkowych gwoździ do pojęcia związanego z Polskim komiksiem.
Drodzy sponsorzy i organizatorzy, dajcież w przyszłym roku trochę więcej czasu, żeby kilka osób, które siedzą nad planszą dłużej niż godzinę też mogło spróbować, na pewno się takie znajdą.
Drodzy sponsorzy i organizatorzy, dajcież w przyszłym roku trochę więcej czasu, żeby kilka osób, które siedzą nad planszą dłużej niż godzinę też mogło spróbować, na pewno się takie znajdą.
niedziela, 15 września 2013
#269 Jake Collins
Jakiś czas temu dołączyłem do chłopaków tworzących komiks Jake Collins, tych, którzy jeszcze o nim nie słyszeli odsyłam na profil FB. Tymczasem poniżej graficzka, którą machnąłem na rozgrzewkę, a w samym komiksie jak ujrzy światło dzienne też znajdziecie co nieco moich wypocin, zatem zapraszam do śledzenia projektu.
piątek, 13 września 2013
niedziela, 8 września 2013
piątek, 6 września 2013
# 266 Polski Duch - nowy webkomiks
niedziela, 1 września 2013
#265 Jaś i Małgosia czyli jak wyruhać maluczkich w konkursie
Miało być dziś co innego, ale tak żem siech wnerwił że nie mogie...Moi kochani, nie tylko u nas konkursy bywają dziwne. Ostatnio gdzieś tak wpadł mi w łapy link do konkursu na ilustrację do bajki znanej nam wszystkim, czyli o Jasiu i Małgosi. Międzynarodowy konkurs, prestiż itd. jest git. Nagroda główna [ i chyba jedyna ;]] 3000 ojro, no po przeliczeniu na złocisze nawet nieźle. Więc gdzie ten cierń pytacie? Do konkursu trzeba też przygotować 16 [!] pełnych [!] szkiców rozkładówek w formacie z grubsza 50x25. Fajno. Zdążyłem zrobić tylko kolorową ilustrację, bo dawno nie machałem w takiej stylistyce. Szesnaście , dobre. Szkoda że nie kazali od razu na gotowo, zeby im było łatwiej wybrać zwycięzcę.
czwartek, 29 sierpnia 2013
#264 Batman
A tak pykłem w ramach treningu. Mam nadzieję że 20 tom WKKKM będzie jeszcze w poniedziałek w kiosku, wiecie coś na ten temat?
sobota, 24 sierpnia 2013
#263 DC Icons
piątek, 23 sierpnia 2013
#262 Czarne dziury i Wszechświat
44. Amatorski kącik recenzenta
W latach wczesnej młodości byłem
miłośnikiem literatury sf. Od dobrych klikunastu lat nie przeczytałem żadnej
takiej poycji, z bardzo prostego faktu. Rzeczywistość i prawdziwa nauka oferują
znacznie bardziej fantastyczne historie, które są o tyle bardziej fascynujące,
że choć ciężkie do wyobrażenia, to właśnie prawdziwe.
Igor Nowikow zabiera nas w podróż po
jednym z najwspanialszych i najbardziej tajemniczych zjawisk, jakim jest czarna
dziura. Książka jest napisana stosunkowo lekkim językiem, nie posiada żadnego
dodatku w postaci wzorów liczbowych czy wykresów, więc jest doskonałym
materiałem dla początkujących miłośników zjawisk astronomicznych. Opowieść o czarnych dziurach płynnie
przechodzi w opowieść o wszechświecie. I znów, może w nieco uproszczonej, ale za
to bardzo przystępnej formie dowiemy się, co stało się na początku istnienia
naszego wszechświata, jak wielki on jest, dokąd będzie trwał… Książka
gwarantuje totalny odjazd, bo spróbujcie sobie np. wyobrazić, że w końcówka
waszego kciuka waży miliony ton….a są takie materie we wszechświecie, i co
najlepsze, to jeden z naprawdę najbanalniejszych przykładów. Bardziej
skomplikowane powodują naprawdę wielki wytrzeszcz oczu ze zdziwienia , trzeba
ostro popracować makówką, żeby choć zbliżyć się do istoty rzeczy.
Dla mnie bomba, polecam i mam nadzieję,
że znajdę w niedalekiej przyszłości bardziej szczegółowe opracowania w tych
zagadnieniach. Może macie jakieś sugestie?
niedziela, 18 sierpnia 2013
#261 Czytelnicy kolorują
Moi drodzy, dwóch śmiałków się znalazło.
Praca pierwsza należy do początkującego działacza, który jeszcze nie dorobił się swojego miejsca w sieci, więc na razie nie obejrzycie pozostałych jego dzieł, oto praca Łukasza:
Drugim szaleńcem był kryjący się pod pseudonimem Michi również początkujący miłośnik kolorowania, jego poprzednie prace możecie obejrzeć sobie TUTAJ:
Dzięki chłopaki za poświęcony czas, mam nadzieje że bawiliście się równie dobrze jak ja :)
Praca pierwsza należy do początkującego działacza, który jeszcze nie dorobił się swojego miejsca w sieci, więc na razie nie obejrzycie pozostałych jego dzieł, oto praca Łukasza:
Drugim szaleńcem był kryjący się pod pseudonimem Michi również początkujący miłośnik kolorowania, jego poprzednie prace możecie obejrzeć sobie TUTAJ:
Dzięki chłopaki za poświęcony czas, mam nadzieje że bawiliście się równie dobrze jak ja :)
piątek, 16 sierpnia 2013
#260 WKKM: Kapitan Ameryka-Nowy Porządek
43. Amatorski kącik recenzenta
W zasadzie powinienem napisać jedno słowo: terroryzm, i
zakończyć recenzję tego komiksu, bo i tak wiedzielibyście, że dalej będzie
tylko marudzenie. Jednak nie tym razem.
Zacznę od
fabuły, będzie krótko. Są źli terroryści, jest cudowne amerykańskie marzenie,
jest patos, czyli są wszystkie składniki tego, co mogłoby ten komiks zabić, a
czego ja nie cierpię. Na szczęście John Ney Rieber tak połączył te składniki,
że wyszła z tego w miarę zjadliwa historia, która nie przytłacza i tylko
momentami miałem wrażenie, że Amerykanie to najbardziej dumny i próżny naród
świata. Są zwroty akcji, są wrażenia, na koniec powstaje tylko jedno pytanie:
Jaki kierunek obrał amerykański komiks? Czy postaci, które 40 lat zabawiały
zarówno dorosłych, jak i młodzież dziś nie sprzedadzą się inaczej, jak tylko w
superpoważnych, głębokich i odkrywczych historiach? Wszyscy powoli stają się coraz bardziej
poważni i mierzę się z coraz większymi problemami. Wyimaginowanymi problemami w
kolorowych, obcisłych kombinezonach, i to sprawia, że są mniej zabawni niż w
latach 90 czy 80.
Uff...
Tu naprawdę będzie krótko. John Cassaday odwalił kawał fenomenalnej roboty.
Jego kreska idealnie pasuje do tej historii. jego okładki, choć minimalistyczne
stanowią idealne połączenie mocy i patosu. Choć bardzo oszczędne, ilustracje
prezentują się fantastycznie, znacznie lepiej niż w X-Menach, jeden z piękniejszych komiksów kolekcji, Gorąco
polecam.
niedziela, 11 sierpnia 2013
#259 Wonder Woman
DC ma ogólnie dość lipne Universum, ale WW to kobitka z takim pałerem, że nie ma równie fajnego odpowiednika w świecie Marvela. Chętnych do kolorowania zapraszam, a niedługo na blogu zobaczycie efekt zmagań czytelników z poprzednią pracą, tak więc bądźcie czujni, czołem.
środa, 7 sierpnia 2013
#258 Ewolucja Boga
42. Amatorski kącik recenzenta
rok wydania: 2010
okładka:miękka
ilość stron:528
ISBN: 978-83-7648-471-6
W momencie, w którym zobaczyłem tytuł i okładkę niniejszej
książki wiedziałem, że muszę ją przeczytać. To był przebłysk.
Bóg...Ewolucja...Zmiana.... Najpierw wiara w wiatr, burzę, potem słońce, potem
bogów, teraz w Jahwe, Allaha.... to będzie pasjonująca podróż.
Serię na ścieżkach nauki odkryłem niestety dopiero teraz.
Zafascynowany tematyką drugiej wojny światowej, archeologii pozaziemskiej i
kosmicznej inteligencji nie poszukiwałem kolejnych tematów, w których chciałbym
poszerzyć wiedzę. W Empiku zobaczyłem kilka książek których tytuły utkwiły mi w
pamięci i wpadłem, teraz muszę nadrobić zaległości.
Książka Roberta Wrighta opisuje zmianę Boga w postrzeganiu
ludzi, a nie zmianę samego Boga. To jest istotna różnica, która jest tematem przewodnim
tej błyskotliwej i niezwykle pasjonującej pozycji. Czytając ją i zapoznając się
z argumentami nie sposób nie zgodzić się z tezami autora. Najszerzej opisuje on
historię chrześcijaństwa i islamu, jako dominujących aktualnie religii,
zwracając uwagę na kilka bardzo ciekawych aspektów, które przyznaję potrafią wprowadzić
w stan dłuższego zastanowienia. Jeśli chcecie dowiedzieć się o religii czegoś
więcej, niż wiecie z katechezy albo z ambony, spróbujcie. Łatwo nie będzie.
W podsumowaniu napisałbym, że ta książka jest fantastyczna i
nie ma wad, gdybym doczytał gdzieś tak do czterechsetnej strony. a potem przestał.
Ostatnie kilka rozdziałów, jakieś 20 % książki to nie próba zmierzenia się jak
wcześniej z ciekawymi tezami i popierania ich literaturą i faktami, tylko napisane
koszmarnie skomplikowanym i wydumanym językiem filozoficzne wywody autora.
Przebrnąłem przez te zdania kilkanaściokrotnie złożone z pewnym cierpieniem, i
w żaden sposób mnie nie wzbogaciły, nic specjalnego poza bełkotem nie reprezentując. No chyba że jestem za prostym
czytelnikiem i książka jest skierowana do inteligentniejszej części
społeczeństwa, to chylę przed autorem czołą. Jednak zapewniam, dla tych 400
stron warto po tą książkę sięgnąć. Pokazuje wiele rzeczy z niezmiernie
interesującej perspektywy.
rok wydania: 2010
okładka:miękka
ilość stron:528
ISBN: 978-83-7648-471-6
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
#257 WKKM 18: Pięć Koszmarów
Nie przepadam za Iron Manem. Nie wiem dlaczego, po prostu
nigdy nie darzyłem tej postaci sympatią. Zwłaszcza od czasów, w których różni
rysownicy zaczęli wprowadzać coraz to nowe modele jego zbroi, do tego stopnia
że w końcu nie wiadomo, jak ta postać ma wyglądać. Ale uprzedzenia na bok, bo
oto odznaczona nagrodą Eisnera pozycja Iron Man:Pięć Koszmarów przed nami.
Pierwsze,
na co na pewno zwrócicie uwagę po otwarciu komiksu to szata graficzna. La Rocca
ma bardzo przejrzystą, bardzo precyzyjną kreskę. Jego kadry wyglądają tak,
jakby 90 % z nich zerżnął ze zdjęć, tudzież filmów lub innych materiałów źródłowych.
W scenie rozgrywania partyjki w szachy z Reedem Richardsem aż chce się
krzyknąć: Wow! Przecież to młody Brad Pitt, a nie mr. Fantastic! Kreska bardzo
przyjemna i na bardzo wysokim poziomie, rysownik gra zdecydowanie w pierwszej
lidze, jednak komiks nie wyglądałby nawet w połowie tak imponująco gdyby nie...
...Frank D'Armata. To ten człowiek buduje atmosferę, to ten
człowiek wprowadza klimat, to ten człowiek sprawia że postaci wyglądają prawie
jak żywe. Przeglądając ilustracje w tym komiksie po raz kolejny należy zdać
sobie sprawę z tego, że w dzisiejszym amerykańskim przemyśle komiksowym
koloryści [w niektórych przypadkach] zrównali się rangą z rysownikami, a nawet
ich przeskoczyli. Jedyną denerwującą rzeczą jest zbyt Duzy rozrzut kontrastów
na skórze postaci, bardzo często wyglądają, jakby były spalone na solarce na
brąz, albo podmalowane pastami ochronnymi. Poza tym, grafika na najwyższym
poziomie.
Nie będę się
rozwodził nad scenarem, bo tekst zrobiłby się nieco zbyt długi. Znowu są
terroryści, genialny przeciwnik i dylematy moralne, które pchają Tony’ego naprzód
pomimo przeciwności. Sposób napisania scenariusza jest ciekawy, motyw przewodni
w postaci pięciu koszmarów Iron Mana fajnie spaja całość, ale znowu ta walka z
terroryzmem...
Komiks zdecydowanie wart polecenia, serce boli tylko fakt,
że to kolejny dubel. Ciekawe, czy wydawnictwo odnotowało mniejszą sprzedaż i zastanowi się
poważnie nad tym doborem tytułów. Mam nadzieję.
piątek, 2 sierpnia 2013
#256 B jak Bler
To moja trzecia praca z Blerem, postacia której nie trzeba wam przedstawiać. Planowałem zmusić Rafała pod groźbą śmierci w męczarniach do zaprezentowania jej w kolejnej odsłonie LRB, ale doszedłem do wniosku że do tego czasu zrobię coś lepszego. Enjoy [czy jak się to pisze:)
niedziela, 28 lipca 2013
#255 Trzy razy "S"
W zeszłym miesiącu mogliście obejrzeć kilka moich prac na Paradoksie. Ostatnią wykonałem w kooperacji z Maćkiem Pałką, tzn ja zrobiłem szkic ,a on resztę. Muszę przyznać, że podoba mi się ten obrazek, sam nie nałozyłbym tuszu w taki sposób, nadawałby się na okładkę. Ale to tylko moje zdanie, mogę się oczywiście mylić. pzdr.
piątek, 26 lipca 2013
#254 Szukam kolorysty
Witam. Jak w tytule. Jeśli jest tu ktoś, kto chciałby się trenować w kolorowaniu, a nie ma czasem weny, albo nie wie, co chciałby kolorować to zapraszam. Dużo rysuję, ale nie lubię kolorowania i nie mam na to czasu.W związku z tym byłbym stałym źródłem różnorodnych prac. Dlatego dzisiaj taka czarno biała praca na zachętę, zapraszam.
poniedziałek, 22 lipca 2013
#253 Iron Man: Pięć Koszmarów
Sprzedam, cena wraz z wysyłką 45 PLN, tak więc zapraszam na aukcję, link obok. Najtaniej na Allegro.
piątek, 19 lipca 2013
#252 WKKM: Tajna Wojna
Zastanawiam się od czego by tu zacząć, już wiem, od ostrzeżenia. Nie czytajcie tego tekstu, jeśli jeszcze nie czytaliście komiksu. Będzie dużo spojlerów, zatem jedziemy.
Z różnych not i tekstów pojawiających się tu i ówdzie można wywnioskować, że M. Bendis to wielkie guru pisania scenariuszy, a rzeczy wychodzące spod jego ręki to czytadła na najwyższym poziomie. Nie odniosłem takiego wrażenia ani czytając przygody Avengersów wydane przez Muchę, ani po zapoznaniu się z 17 tomem wielkiej kolekcji, bo na szczęście nie kupiłem TW z tegoż wydawnictwa. Może jest ze mną coś nie tak, ale rzeczy wymyślone przez tego pana kompletnie do mnie nie przemawiają. W Tajnej Wojnie supertajny, ale wszystkim znany Nick Fury wyrusza na małą wojenkę, w której pomagają mu najbardziej popularni [ i najbardziej kasowi] koledzy z Marvela, którzy rozwalają panią premier Latverii [ kocham te pseudopostradzieckie pomysły mające pokazać wyższość wspaniałej Ameryki nad innymi nacjami, trochę ciężko osadzić akcję w Rumunii, Słowacji, Bułgarii czy innej Wschodniej Polsce, bo ktoś mógłby się obrazić niekompetencją autorów], a potem mają wyczyszczone mózgi i o niczym nie pamiętają. Przypominają sobie w trakcie starcia z technozłoczyńcami, w którym nie za bardzo wiem o co chodzi, a w całej intrydze z choinki urywa się nowa superagenta z mocami, która jest prawą ręką Nicka Fury'ego. Jedyne uwznioślające przesłanie o wyższości walki z terroryzmem nad ... no właśnie, nad czym? Ten komiks nie ma żadnego przesłania, a historyjka to tylko historyjka, sprytnie napisana, z niezłymi dialogami, ale nie różniąca się niczym od innych. Na mnie nie robi najmniejszego wrażenia. Może u nas za mało terrorystów i mamy inne problemy na głowie. Jak do tej pory historie panów DeMatteisa, Ditko czy Bruebakera wypadają o niebo lepiej.
Inna sprawa to ilustracje. Gabriel Dell Otto ma styl, i potrafi wykonać piękne ilustracje. Pomimo tego nie jestem miłośnikiem malowanych komiksów, to po pierwsze. Po drugie Dell Otto używa bardzo mocnych, momentami rażących barw, a do tego sporo bieli, która pojawia się na wielu elementach, przez co wszystko, zarówno postaci, jak i scenografia zdają się dziwnie świecić. Jeśli idzie o robienie okładek i innych bajerów, jestem na tak. W komiksie taki rodzaj ilustracji nie do końca się sprawdza, mam wrażenie przesycenia już po kilkunastu stronach.
Ciekawe dodatki protokołów i kartotek postaci [ ach, się młodość przypomina ] pompują nieco objetość komiksu, ostatecznie dając nam przyzwoitą objętościowo lekturę, przez którą szybko się przemyka, zawieszając oko na ilustracjach, a na drugi dzień zapominając o co biegało w tej historii.
Z różnych not i tekstów pojawiających się tu i ówdzie można wywnioskować, że M. Bendis to wielkie guru pisania scenariuszy, a rzeczy wychodzące spod jego ręki to czytadła na najwyższym poziomie. Nie odniosłem takiego wrażenia ani czytając przygody Avengersów wydane przez Muchę, ani po zapoznaniu się z 17 tomem wielkiej kolekcji, bo na szczęście nie kupiłem TW z tegoż wydawnictwa. Może jest ze mną coś nie tak, ale rzeczy wymyślone przez tego pana kompletnie do mnie nie przemawiają. W Tajnej Wojnie supertajny, ale wszystkim znany Nick Fury wyrusza na małą wojenkę, w której pomagają mu najbardziej popularni [ i najbardziej kasowi] koledzy z Marvela, którzy rozwalają panią premier Latverii [ kocham te pseudopostradzieckie pomysły mające pokazać wyższość wspaniałej Ameryki nad innymi nacjami, trochę ciężko osadzić akcję w Rumunii, Słowacji, Bułgarii czy innej Wschodniej Polsce, bo ktoś mógłby się obrazić niekompetencją autorów], a potem mają wyczyszczone mózgi i o niczym nie pamiętają. Przypominają sobie w trakcie starcia z technozłoczyńcami, w którym nie za bardzo wiem o co chodzi, a w całej intrydze z choinki urywa się nowa superagenta z mocami, która jest prawą ręką Nicka Fury'ego. Jedyne uwznioślające przesłanie o wyższości walki z terroryzmem nad ... no właśnie, nad czym? Ten komiks nie ma żadnego przesłania, a historyjka to tylko historyjka, sprytnie napisana, z niezłymi dialogami, ale nie różniąca się niczym od innych. Na mnie nie robi najmniejszego wrażenia. Może u nas za mało terrorystów i mamy inne problemy na głowie. Jak do tej pory historie panów DeMatteisa, Ditko czy Bruebakera wypadają o niebo lepiej.
Inna sprawa to ilustracje. Gabriel Dell Otto ma styl, i potrafi wykonać piękne ilustracje. Pomimo tego nie jestem miłośnikiem malowanych komiksów, to po pierwsze. Po drugie Dell Otto używa bardzo mocnych, momentami rażących barw, a do tego sporo bieli, która pojawia się na wielu elementach, przez co wszystko, zarówno postaci, jak i scenografia zdają się dziwnie świecić. Jeśli idzie o robienie okładek i innych bajerów, jestem na tak. W komiksie taki rodzaj ilustracji nie do końca się sprawdza, mam wrażenie przesycenia już po kilkunastu stronach.
Ciekawe dodatki protokołów i kartotek postaci [ ach, się młodość przypomina ] pompują nieco objetość komiksu, ostatecznie dając nam przyzwoitą objętościowo lekturę, przez którą szybko się przemyka, zawieszając oko na ilustracjach, a na drugi dzień zapominając o co biegało w tej historii.
Subskrybuj:
Posty (Atom)