wtorek, 31 grudnia 2013

#293 Ostatni post...

 ...w tym roku. Pewnie już się pięknicie, a może już balangujecie, a może robicie coś jeszcze innego, w każdym razie na pewno was tu nie ma, więc nikt mnie potem nie będzie za tą informację ścigał ;] Piąta, i ostatnia część Kamienia nie wyszła w tym roku. I nie wiem, czy wyjdzie w następnym. Ale wyjdzie na pewno, a część już jest nawet narysowana, zatem Ci, którzy jeszcze się nie poddali i czekają na zakończenie, doczekają się. Wracam do rysowania, bawcie się dobrze. No i obiecuje, że ostatnio znaczna posucha, mało obrazków i w ogóle poza "recenzjami" mało się dzieje, ale to tylko z nadmiaru pracy. Spróbuję się poprawić. Pozdro.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

#292 Leningrad

55. Amatorski kącik recenzenta


   

     Po kilku latach ciągłej lektury o wojnie doszedłem do wniosku, że zrobię sobie przerwę i zajmę się inną tematyką.  Przeglądając niedawno różne tytuły w księgarni mimowolnie zatrzymałem się przy dziale historycznym. Tytuł Leningrad przyciągnął moją uwagę. No tak, przecież nic o tym jeszcze nie czytałem! Książka bezzwłocznie znalazła się w moim posiadaniu.
     Ciekawą sprawą jest fakt, że znaczna większość dostępnej literatury traktującej o Związku Radzieckim jest pisana przez obcokrajowców. Tak sprawa wygląda i w tym przypadku. Rosjanie albo boją się pisać, albo nie mogą, albo nie chcą, a szkoda, ciekawym doświadczeniem byłoby poznać ich punkt widzenia z dzisiejszej perpektywy. Może kiedyś.
     Książka Anny Reid jest świetnie napisaną, bogatą w dane historią wielkiego oblężenia miasta, które zamieszkiwało w czasie wojny ponad trzy miliony ludzi Autorka korzystając z zapisków prywatnych, co jest nieodłącznym elementem nowoczesnej literatury historycznej , oraz wielu dokumentów archiwalnych prowadzi nas przez wydarzenia, które zwiastowały katastrofę, poprzez tą katastrofę aż do wyzwolenia i oswobodzenia mieszkańców miasta.
     Jedzenie kleju, trocin, funkcjonowanie w mieszkaniach w których temperatura spadała poniżej zera, brak wody, wielogodzinne stanie w kolejkach za kromką chleba, do tego ciągły strach przed nalotami.... Życie szarego człowieka było tragicznym pasmem udręk, które w kilkuset tysiącach przypadków doprowadziły do śmierci. Po raz kolejny dowiadujemy się o nieudolności władz, o totalnej korupcji, braku poszanowania ludzkiego życia i obojętności. W czasie, gdy ludzie konali z głodu na ulicach, przedstawiciele władzy zajadali się kawiorem. NKWD pomimo rozpaczliwej sytuacji nadal prowadziło standardową nagonkę na zdrajców i bandytów, czyli zwykłych obywateli, którym wymknęło się cichaczem w chwili rozpaczy że są głodni i nie ma chleba. Piekło nie może wyglądać gorzej. 
     Każdy z nas powinien czasem sięgnąć po tego typu książkę. Żeby docenić to, co mamy i jak nam się żyje.

Autor: ANNA REID
Wydawca: WYDAWNICTWO LITERACKIE
Rok wydania: 2012
Okładka: TWARDA
Wymiary: 165x240 mm
Ilość stron: 632
ISBN: 978-83-08-04729-3
Cena detaliczna: 54,90ZŁ





piątek, 27 grudnia 2013

Nieziemska kolekcja filmowa- klasyka SF za pół ceny

Witajcie
Jeśli są tu amatorzy dobrego kina SF, a do tego kolekcjonują je w formie wydań DVD, to coś dla was. Cała, kompletna kolejca, 22 filmy. Za pół ceny, po szczegóły klikajcie TUTAJ.

niedziela, 22 grudnia 2013

#291 WKKM: X-men Niebezpieczni


       55. Amatorski kącik recenzenta 

    Nie kupowałem serii Astonishing wydawanej przez Muchę z kilku powodów, ale dziś trzymając kolejny tom przygód mutantów w wykonaniu Whedon’a i Cassaday’a widzę, że to był błąd.
            Cassaday, odkąd zobaczyłem jego prace bardzo szybko awansował w mojej hierarchii rysowników, po świetnym kapitanie Ameryce,  i jeszcze lepszym aktualnym tomie wielkiej kolekcji znajduje się w  ścisłej czołówce. Podziwiam w nim to, że pomimo oszczędnej i teoretycznie prostej kreski, tworzy naprawdę wspaniałe kadry, miejscami wręcz spektakularne. Zdecydowanie najlepiej wychodzą mu twarze postaci, zwierzęcy Beast także prezentuje się rewelacyjnie. Cassaday’a wspiera chyba moja ulubiona, i jedna z najlepszych kolorystek jakie widziałem, Laura Martin. Ich wspólne prace idealnie się uzupełniają, i stanowią dla oka czystą przyjemność. Podejrzewam, że nawet jeśli ktoś nie czyta komiksów, to jasne, przejrzyste i wyraziste ilustracje z przyjemnymi dla oka kolorami przypadną mu do gustu.
     Przez fabułę mknie się z prędkością światła. Scenarzysta daje tyle dialogów, ile trzeba, i ani grama więcej. Nie ma rozbudowanych narracji, przez co kolejnych plansz nie zalewa fala tekstu. Sprytnie skomponowana historia, dobrze napisana, z ciekawym zakończeniem i bardzo ciekawym dylematem, przed którym stają mutanci w stosunku do pewnych działań, jakich dopuścił się ich ukochany mentor i nauczyciel  sprawiają, że nie ma się do czego przyczepić, a nawet czeka się na więcej. Zostałem zaskoczony tym, czego dopuścił się Profesor X, i jestem ciekaw, jak też będzie życie mutantów dalej wyglądało. Jeśli chcecie się dowiedzieć, wiecie co robić.



wtorek, 10 grudnia 2013

#290 WKKM 27: Thor



     Sam jestem w szoku, ale powiem krótko: ten komiks naprawdę mi się podobał!
     Dan Jurgens był dla mnie tylko i wyłącznie rysownikiem Supermana. Nie miałem bladego pojęcia, że gość jest tak płodny i tworzy nie dość że dużo, to jeszcze do tego zarówno okładki, jak i plansze oraz scenariusze. Pewnie gdybym dostał taką szansę też byłbym równie pracowity, bo to po prostu wspaniały sposób na życie.
     Jego scenariusz ma cechy, które każdemu miłośnikowi historyjek obrazkowych powinny przypaść do gustu. Uwaga, miłośników historyjek obrazkowych, nie poszukiwaczy wyższych poziomów artyzmu. Ci pewnie nic w tym komiksie nie znajdą, ale tez nie jest to komiks robiony z myślą o nich.
     Thor, główna postać tejże powieści zostaje pokonany przez Niszczyciela, ale oczywiście tak naprawdę nie umiera, no jakże by mógł. To nam jednak nie przeszkadza, bo tak naprawdę historyjka napisana jest naprawdę fajnie. Dużo się dzieje, pojawia się cała gama różnorodnych postaci, a do tego sam pomysł przewodni jest dość przekonujący i ciekawy. Ja bawiłem się przy lekturze bardzo dobrze, wciągła mnie i odstawiłem komiks dopiero po dojściu do ostatniej planszy, gdzie przeżyłem chwile grozy, ale o tym później.
      Romita im starszy, tym lepszy. W przeciwieństwie do komiksu otwierającego Wielką Kolekcję tutaj jego ilustracje sprawiają znacznie lepsze wrażenie. Faceci są wielcy jak góry, kiedy się naparzają to prawie czuć falę uderzeniową. Na planszach dzieje się dużo, sa bajeranckie kadry, na których chce się zostać na chwilę dłużej, jest różnorodnie, kolorysta bardzo fajnie daje rade, słowem, szata graficzna pomimo swoich piętnastu lat daje radę i cieszyła moje oko.
     Na końcu albumu, o wspomniana grozo, nie ma informacji o kontynuacji, co mnie bardzo niepokoi, bo przecież tak naprawdę całą opowieść nie dobiegła do finału.  A ja chciałbym go poznać, bo napięcie zostało nieźle zbudowane i szykuje się ostra zabawa.  Polecam, nie powinniście się zawieść.
     PS: Niech jakiś bardziej doinformowany zawodnik mnie pocieszy i powie, że dalsza część tej historii pojawi się na łamach Wielkiej Kolekcji.

wtorek, 3 grudnia 2013

#289: WKKM26 - Tajne Wojny



53. Amatorski kącik recenzenta   
Świat komiksu w stanach był kiedyś znacznie piękniejszy niż dzisiaj.  Milionowe nakłady komiksów, które dziś czyta się z lekkim uśmieszkiem, i których nikt nie kupiłby gdyby zostały stworzone właśnie teraz.
    Nie wiem, jak to wygląda w rzeczywistości, ale odnoszę wrażenie, że komiks na całym świecie starzeje się , chociaż powoli, ale cały czas. Coraz dojrzalsze historie, coraz wymyślniejsze ilustracje, coraz większy nakład pracy mają dotrzeć do czytelników, którzy od lat „siedzą” w komiksach i coraz trudniej ich zadowolić. Dlatego komiksy, chociaż coraz lepsze i coraz piękniejsze trafiają do coraz mniejszej liczby odbiorców.  
    Autorzy wielkiego wydarzenia, jakim były sekretne wojny byli wolni od takich problemów. W latach 80’ komiks w Ameryce bujnie kwitnął, co przedstawiają właśnie te proste, zwykłe cyfry.
Co tu dużo mówić. Czytając tą historię po latach nie mogę się nią zachwycić, jako porządnym komiksem. Ilustracje są średnie i robione na szybko, bez jakichkolwiek nawet pojedynczych kadrów, nad którymi chciałbym zostać chwilę dłużej. Scenariusz jest prosty, toporny i nie wymagający od nas żadnego myślenia. Wszystkie niuanse, przeżycia i emocje bohaterów mamy podane wprost na tacy w ich przydługich i oderwanych od rzeczywistości monologach. Próba budowania klimatu zawodzi na całej linii, a częste wstawki o tym, jak jeden czy drugi z superherosów tęskni za bliskimi zostawionymi na ziemi powodują we mnie mdłości. Patrząc na ten komiks z dzisiejszej perspektywy to po prostu mydlana opera, która w ogóle mnie nie rajcuje.
    Można też na ten komiks popatrzeć inaczej. Oderwać się od rzeczywistości, wrócić do lat dzieciństwa i zachwycać się jego nieskrępowaną prostotą, przesadnie jaskrawymi kolorami oraz szybko postępującą naprzód akcją. Jeśli spojrzycie na ten komiks tak, jak patrzyliście na komiksy 15, 20 lat temu zachwycicie się bogactwem jego postaci i ogromem wymyślonej koncepcji. I ja tak czytałem ten komiks, uśmiechając się do siebie i wracając do czasów podstawówki. Wtedy wszystko było prostsze i piękniejsze.