piątek, 22 listopada 2013

#286 Mroczna Wieża 5

52.Amatorski kącik recenzenta


       Długo męczyłem się z paczką, w której przyjechał do mnie piąty tom Mrocznej wieży. Drżące ręce, uśmiech niewinnego dziecka na twarzy, dreszcze emocji.... Macie tak ?
       W każdym razie, kiedy już dostałem się do środka poziom ekscytacji opadł w mgnieniu oka. To to...? Pomyślałem w duchu, upewniając się, że nie przysłali mi połowy komiksu. Niestety, moi drodzy. Tom piąty, to najcieńszy komiks z wszystkich wydanych w serii do tej pory. Do tego stopnia cienki, że nie skłamię jeśli powiem że jest połowę cieńszy od pozostałych. Nie wiem, ile zawiera stron, i  czy to przypadkiem nie jest wina coraz cieńszego papieru.  Cena jakoś się skurczyć nie chciała. Zostawmy te drobiazgi na boku. Nie denerwujmy się takimi drobnymi nieprzyjemnościami.
      Przebieg fabuły  i opis historii nie zmienił się ani na jotę. Wszechwładny narrator nadal opowiada, ilustracje służą jaklo dodatek do jego opowiadania. Jeśli do tej pory was to nie zraziło, albo czekaliście na zmiany, cóż, nie ma zmian.
      Czas przejść do głównego zarzutu. Wrócił Jae Lee, ale urlop nie zrobił mu dobrze. W tomie piątym, poza tym, że jest najcieńszy, to jeszcze najmniej się dzieje na planszach. Nie dzieje się prawie nic i nie ma prawie nic poza gadającymi gębami i chmurami kolorowego dymu w tle. Na kilku rozkładówkach znajduje się tak małą ilość ilustracji w ilustracji, że przypomina mi to zawartość mięsa w niektórych parówkach.  Są perełki, jako całość nadal ma to magiczny klimat.... ale nie tego się spodziewałem. Taki poziom zajęcia plansz zachwyciłby mnie  przy pierwszym zetknięciu się z komiksem, nie po czterech tomach, z których dwa pierwsze mnie powaliły. Cienki komiks spore  rozczarowanie. Z drżeniem oczekuję na kolejną część. Ale nie jest to już drżenie ekscytacji, a strachu.
      Ps: Pamiętajcie, pisałem o Mrocznej Wieży, komiksie ponadprzeciętnym. Tylko tom 5 ostaje od pozostałych, choć nadal jest piękny :)


Brak komentarzy: