sobota, 22 grudnia 2012

#190 Wielka kolekcja komiksów Marvela #1


Amatorski kącik recenzenta
Niefachowe opinie odbiorcy masowego o wytworach kultury w postaci różnej.
21.
Wielka kolekcja komiksów Marvela #1.
Spiderman
Jakiś czas temu, kiedy próbne wejście kolekcji hachette na rynek powodowało niemałe ciśnienie w Internecie doszedłem do wniosku, że z prenumeraty rezygnuję, bo nie przynosi żadnych korzyści. Natomiast w okolicznych kioskach komiksów nie widziałem i pogodziłem się z faktem, że nie będę posiadał tego zbioru w swojej kolekcji. Żal trochę mi było, ale z drugiej strony jak to w Polsce, szaremu robotnikowi się nie przelewa i ostatecznie doszedłem do wniosku że może to lepiej i czas wydorośleć i przestać w to pakować pieniądze.
Jak na złość pewnego pięknego popołudnia wracałem z pracy i moją uwagę zwróciło coś kolorowego na witrynie w kiosku. No masz, wielka kolekcja. Co było zrobić, pierwszy numer, promocyjna cena...wziąłem.  Utwierdziłem się w przekonaniu, że prenumerata to jakiś dowcip, co jest w zasadzie największym zarzutem do tej kolekcji. Drogie wydawnictwo zamiast badziewnego kubka i torebki mogło zaproponować choćby 10 % rabatu od ceny. No nic, nie ma rabatu, nie ma sensu prenumerować. Ich decyzja. Lepiej się na tym znają na pewno ode mnie.

Idąc nadal od końca zabierzmy się za wydanie. Tu żadnych zarzutów, fajny papier, twarda oprawka. Cena 40 pln...mało to nie jest, ale przyrównując wydania Muchy nadal jest dobrze. Podoba mi się, że poza samą historią znalazło się miejsce na krótkie notki biograficzne autorów i kilka dodatków na końcu. Natomiast kompletnie mi nie przeszkadza, że wydawnictwo postanowiło wprowadzić nieco swoją szatę graficzną, co nie do końca jest zgodne z oryginalnymi okładkami.
Czas na parę słów o komiksie. Sam historia...średnia jak dla mnie. Nie widzę powodów do zachwytu ani scenariuszem Straczynskiego, ani do bólu schematycznymi ilustracjami Romity, który chyba jedzie ze swoimi ilustracjami od szablonu, i to już od lat 90. I te parę słów wystarczy, nie bardzo wiem o czym więcej można napisać. Przychodzi zły koleś znikąd, dysponuje zajebistą mocą, ale Peter i tak go pokonuje, koniec historii.
Podsumowując, na chwilę obecną zamierzam kupować. Oby kolekcja utrzymała się chociaż w jednym kiosku w moim miasteczku. Żałuję, że warunki prenumeraty są takie beznadziejne, bo skusiłbym się na prenumeratę. Póki co, wczoraj zakupiłem tom 2 i już w oczach wyobraźni widzę cały regał zajęty tą kolekcją...człowiek to ma zboczenia.

2 komentarze:

Hubert Ronek pisze...

sens prenumeraty opiera się na dostępności. kolekcje hachette mają to do siebie, że z każdym numerem do sprzedaży detalicznej trafia coraz mniej egzemplarzy. w połowie kolekcji kupić nowy zeszyt w kiosku graniczy z cudem.

Tomek pisze...

No że będzie tych numerów coraz mniej, to ja się domyślam, ale uśmiechnę się ładnie do pani kioskarki żeby mi po tym jednym tomie zamawiała i powinno się udać ;] Kupowanie w kiosku ma swój radosny posmak z dzieciństwa i nie mogę sobie tego odmówić.