piątek, 12 lipca 2013

#250 WKKM: New X-men: Z jak zagłada

        39. Amatorski kącik recenzenta


         Pierwszy raz zetknąłem się z ilustracjami Franka  Quitely'ego [Jedno z niewielu nazwisk, których nie potrafię zapamiętać]  w zeszytach DK, które przedstawiały dokładnie tą samą historię. Na pozór nie powinny mi się one podobać, daleko im do fotorealizmu, jaki prezentują co poniektórzy rysownicy, a który kocham najbardziej. A jednak, wbrew logice te dziwne, powykrzywiane nieco i zdeformowane postaci przypadły mi do gustu. Frank ma swój ewoidentnie rozpoznawalny styl, który nie kazdemu musi się podobać, ale na pewno nie można zarzucić mu sztampowości. W połączeniu z naprawdę dobrze wykonaną robotą przez kolorystę szata graficzna pierwszych trzech numerów New X-Men prezentuje się bardzo dobrze.
         Grant Morrison wiedział od początku, że chce  przebudować  skostniały  światek Profesora X i jego pupilków. Podpierając się nieco teorią o wymieraniu gatunków słabiej przystosowanych na rzecz tych przystosowanych lepiej stworzył naprawdę ciekawą, spójną i wciągającą historię. W końcu czyż mutanci nie są rasą znajdującą się o jeden szczebel drabiny ewolucyjnej wyżej? Główny antagonista całej opowieści, bliźniacza siostra Charlsa to pomysł genialny. Cyclops również przestał być ulizanym plastusiem i nareszcie można w nim dostrzec przywódcę.
          Podsumowując, ilustracje i scenariusz świetne, poziom komiksu bardzo wysoki, pozycja nad którą nie można przejść obojętnie. Ale... po co było zmieniać rysownika i do czwartej części dawać kogoś innego? Duet Frank/Grant radził sobie doskonale.  Ilustracje panaVan Scivera nijak nie pasują do reszty komiksu, nie wspominając o tym że takie ilustracje nijak mi do niczego zasadniczo nie pasują. Nie podobają mi się, są ....przeciętne. No i dlaczego wątek został urwany w momencie, kiedy tak naprawdę dopiero się zaczynał? Czyżby dalsza część historii obejmowałą zbyt dużą ilość zeszytów?
         Niestety, zostajemy zostawieni sami sobie z wypiekami na twarzy po przeczytaniu ostatniej strony  zaledwie czterech zeszycików,  na tym sprawa musi się zakończyć.


Brak komentarzy: