sobota, 9 stycznia 2016

#422 Star Wars VII: Przebudzenie absurdu


        Nie miałem zamiaru pisać nic na temat nowych Gwiezdnych Wojen, bo dość jest specjalistów od tego, zresztą praktycznie każdy chyba o tym pisze. Ja po prostu lubię tą sagę,  zwłaszcza episody nakręcone najpierw, które są filmami na tyle trzymającymi się kupy, ze przyjemnie ogląda się je nawet przeszło 40 lat po premierze,  co o czymś świadczy.  O najnowszej części słyszałem od znajomych że jest nieźle,  gdzieś tam przeczytałem ze jest klimat, w tv jakiś krytyk mówił że jest moc i czuć silne nawiązania właśnie do starszej trylogii.... tak więc poszedłem do kina dość nakręcony.  Niestety, może to wiek. Może nieumiejętność korzystania z rozrywki.... w każdym razie, dla mnie ten film był nagromadzeniem takiej ilości głupich przypadków, zbiegów okoliczności, totalnie nierealnych akcji i przemilczeń sporej ilości sytuacji, że nie mogłem uwierzyć w to, co widzę.  Nie będę się rozpisywał, bo późno jest i wole poczytać książkę.  Żeby przełknąć ten film trzeba wyłączyć albo dialogi, albo myślenie. Oglądanie efektów specjalnych i słuchanie efektów dźwiękowych jest fajne. Ale poza tym ten film jest najgorszym epizodem. Ten film zwyczajnie jest do dupy. Wprowadzane postaci nie mają chrakterów, a tekst głównego bohatera „ Bo tak trzeba” mnie rozp…. Motyw większej gwiazdy śmierci i - trzymajcie mnie - rozwalania na nie j oscylatora jest do bani. A już robienie z dowódcy Nowego (statego ) Porządku Hitlera, z którym walczą dzielni rebelianci to jakiś kosmos, zwłaszcza że Nowy Porządek jest pusty jak wydmuszka. Nie  wspomnę o następcy Dartha Vadera, który jest tak żałosny, że brak mi słów.  

 Jeśli krytycy filmowi rzeczywiście ten film dobrze oceniają, to najwidoczniej w filmach nie chodzi o to, żeby były spójne -  oczywiście w wykreowanym przez nie świecie. Następny raz wybiorę Dobrego Dinozaura. Tam przynajmniej zbiegi okoliczności nie zepsują mi zabawy i spot był naprawdę zachęcający. Miliony wpompowanych dolarów, tysiące zatrudnionych ludzi....i dostajemy takie coś. Świat stacza się w otchłań odmóżdżenia. Chyba że to ze mną coś jest nie tak, zawsze biorę to po uwagę. Ale 20 debilnych momentów można wyliczyć z palcem w ...
Sprawa nie dawała mi spokoju [ tekst powstawał o 2 w nocy] Postanowiłem na koniec sprawdzić moje zdrowie psychiczne. Wszedłem na filmweb. Recenzja....8/10. Autor tekstu podaje dokładnie to, co wszędzie słychać z pozytywnych elementów. Ale komentarze pod tekstem? Dokładnie takie jak moje. Widzę, że już nawet gówniane filmy jeśli mają odpowiedni marketing to robi się oficjalnie dobrymi. Bo przecież jakby to było inaczej? Garstka ludzi nie da się oszukać, ale co oni znaczą w starciu z globalną maszyną wyrabiania opinii?
Obrazka nie ma, ten film nie jest wart ani minuty więcej mojego cennego czasu. Nie polecam.

Brak komentarzy: