Ród M jest kontynuacją wydarzeń, jakie rozegrały się w dziewiątym tomie Wielkiej kolekcji komiksów Marvela, czyli w "Avengers: Upadek Avengers", przełomowym komiksie zamykającym pewien rozdział w historii Mścicieli. Wanda Maximoff, córka Magneto i jedna z najpotężniejszych mutantek na ziemi straciła rozum i stała się zagrożeniem, które Kapitan wraz z drużyną musieli wyeliminować. Teraz scenarzysta Brian Michael Bendis prowadzi nas przez dalsze wydarzenia i robi to naprawdę dobrze.
Ludzie często zastanawiają się, co by było gdyby. Gdybyśmy zrobili to czy tamto inaczej, jak potoczyłyby się nasze losy. Bendis idzie dalej, zastanawiając się, co by było, gdyby nie jednostka, ale cała społeczność zrobiła coś inaczej. Mściciele wraz z X-Menami kłócą się o to, co należy zrobić z Wandą, a tymczasem ona podejmuje decyzję znacznie szybciej. Peter Parker budzi się obok Gwen i ma dziecko, Logan pracuje w mundurze jako przykładny agent, a Cage jest przywódcą czegoś na kształt ruchu oporu, w świecie zdominowanym i rządzonym przez... mutantów. Ta gigantyczna mistyfikacja ma jednak słabe punkty. Można przymknąć oko na punkt zwrotny (dlaczego akurat ten bohater), ale nie można przejść obojętnie obok rozwiązań fabularnych i motywacji bohaterów. Historia toczy się w z góry zaplanowany sposób i nic nie staje na przeszkodzie kolejnym wydarzeniem. Nikt nie mówi nie, wszyscy zgodnie idą w jedną stronę, nawet jeśli ten kierunek nie jest dla nich z różnych powodów najlepszym rozwiązaniem. Scenarzysta raptem i bez uzasadnienia ogranicza też bohaterów, którzy mają wpływ na fabułę. Zakończenie jednak rekompensuje te mankamenty: skóra zjeży wam się na głowach. Takiego końca raczej nikt się nie spodziewał, a jest to zakończenie genialne, po którym nie będziecie mogli zasnąć, snując domysły.
Pomysły Bendisa przelał na papier Olivier Coipel. Jego kreska należy do tej z gatunku nowoczesnych, ale raczej minimalistycznych. Plansze nie są przeładowane, drugi plan dość prosty, a kadry duże i efektowne. Uderza miejscami dysproporcja pomiędzy głową a resztą ciała, m.in. u Cage'a, ale całość prezentuje się lepiej niż dobrze. Frank D'Armata wyciska z plansz tyle, ile się da, sprawiając, że plansze ogląda się świetnie i jest na co popatrzeć. Oryginalne okładki Ribica dopełniają całości. Dostajemy w nasze ręce sporą cegłę, złożoną z 8 zeszytów, w dobrej cenie, sprawnie narysowaną, świetnie napisaną i z bardzo mocnym zakończeniem, po którym chcemy więcej. Więcej Avengersów, więcej takich komiksów.
Ocena: 8/10
Recenzja została napisana dla serwisu AlejaKomiksu.com i tam pierwotnie opublikowana.
1 komentarz:
Dołącz do grona autorów Elitarnej!
Jesteśmy gazetą internetową, która łączy ludzi z pasją i umożliwia im promowanie swojej osoby poprzez umieszczanie informacji kontaktowych oraz dodawanie linków do swoich stron.
Zachęcamy do pisania artykułów, felietonów na pasjonujące Cię tematy. Swoje teksty możesz przesyłać do redakcji za pomocą portalu.
Zapraszamy i czekamy na Ciebie!
Prześlij komentarz