1.Witajcie. To będzie chyba najdłuższy post w mojej krótkiej działalności, tak więc upewnijcie się że chcecie się z nim zmierzyć. Pamiętajcie, ostrzegałem.
Zatem jedziemy, oczywiście na początku był szkic. Jako że nigdy nie skanuję szkiców, doceńcie ten chwilowy przebłysk geniuszu z mojej strony, który sprawił że tym razem postanowiłem to zrobić.
2.Szkic postaci pierwszoplanowych gotowy. Czas na tylną stronę okładki, jak widać miał się na niej znaleźć Sam. Poniżej dowód.
3.W trakcie prac okładka tylna zginęła mi na tyle skutecznie, że nie zdołałem jej odnaleźć i Sam zakończył swoją działalność na szkicu. Nie potrafiłem się zmusić do narysowania tego jeszcze raz. Tak więc zabrałem się za rysowanie samochodu w tle. Do tego posłużył mi następujący pierwowzór [ gdyby się ktoś pytał, jest to Buick GSX]:
4.Oczywiście moja wizja przewidywała nieco bardziej czaderskie ujęcie tego pojazdu, dlatego musiałem tym zdjęciem nieco zmanipulować, aby otrzymać coś takiego:
5.Wyciągamu ponownie z kabury niezniszczalny ołówek KohiNoor model Mefisto który jest z nami od początku istnienia Kamienia Przeznaczenia, i działamy nim aż do uzyskania mniej więcej takiego efektu:
6. Pozostaje zrobienie tła, na które mamy spore ambicje, ale sił już w ogóle, dlatego zadowalamy się czymś w miarę prostym, co wygląda tak:
7. Czas na wyciągnięcie zniszczalnych rystorów [ nie wiem, nie potrafię za cholerę rysować na tablecie, to nie dla mnie] , nakładamy tusz. W Ameryce wykonują to specjalnie do tego przeznaczeni fachowcy, a my jako gwiazdy ołówka zabieramy się za szkicowanie kolejnych zajebistych plansz i doskonalimy swój warsztat w rewelacyjnym tempie. Ale tu nie Ameryka, zanim naszkicujemy kolejną ilustrację walczymy kilka godzin z kładzeniem tuszu. Nasz warsztat stoi wtedy prawie w miejscu, no ale kogo to obchodzi, przecież samo się nie wytuszuje. Oczywiście z wozem i tłem robimy to samo, wszystko na oddzielnych kartkach.
8. Skanujemy. Każdą z tych ilustracji koloruję w oddzielnym pliku, żeby potem można je było łatwo na siebie ponakładać i pobawić się ewentualnymi ustawieniami. Powiedziałbym jak to jest w Ameryce, ale przecież chyba doskonale wiecie J
Najpierw płaskie nakładanie kolorów, elementy nakładam na różnych warstwach, tzn koszulke na koszulce, skórę na skórze itp.:
9. Następnie używając pędzla o nieregularnym kształcie, z włączoną opcją wahania krycia oraz wahania rozmiaru nakładam ciemniejsze i jaśniejsze barwy. Na skórze stosuję delikatne rozjaśnienie w celu zwiększenia wrażenia hm, żywotności tejże skóry ;] wszystko na czuja, bo jakże człowiek nie kształcony w tej materii ma mieć pojęcie o światłocieniach i tym podobnych zawiłościach?? Próbowałem kiedyś techniki z lassem i gradientami, często stosowanej w komiksach z trykotami, ale zbyt to upierdliwe dla mnie, machanie pędzlem idzie znacznie szybciej.
10. Analogicznie postępujemy z wozem, używając białego koloru w miejscach połysku lakieru, i nie żałując sobie rozświetlania które na metalowych elementach świetnie się sprawdza. Przynajmniej mi się podoba.
11. Z tłem również się tak bawimy. Co bardziej spostrzegawczy zauważyli pewnie, że nie ma beczek które były na szkicu, ale wiecie, ile to byłoby roboty której nikt nie doceni? W tle tła miało być też miasto, ale jest takie jakby miasto. Taki raczej zarys miasta... Zauważylibyście to w ogóle, gdybym wam nie powiedział? . Wybaczcie tą odrobinę lenistwa z mojej strony.
12.Elementy główne są. To było jakieś 20 godzin od czasu przebłysku i doznania wizji. W Ameryce... Czas na część najprzyjemniejszą , składamy to do takiej konfiguracji, jaka najbardziej odpowiada naszym pierwotnym wizjom. Natężenie barwy tła zmieniamy nieco w poziomach, żeby nie było tak brutalnie czarne, a dzięki temu sprawia wrażenie bardziej rzeczywistego. I gotowe!! Co prawda sądzę, że gdybym to wszystko namalował i nie stosował konturów, byłoby lepsze wrażenie, ale cóż... nie umiem ;].
13.Na koniec kosmetyka. Logo komiksu, oraz loga patronatów, dzięki którym wieść o moim dziele dociera do najdalszych zakamarków internetowego półświatka. Patronatów jest coraz więcej, i myślę że to jeszcze nie koniec. W barku czeka cała skrzynka JD, jeszcze nie skończyłem pertraktacji. Was także dosięgnie wieść o tym komiksie, prędzej czy później, i czy tego chcecie czy też nie. I w końcu zastanowicie się nad tym, dlaczego jeszcze nie ma go w waszej kolekcji.
A teraz
taka informacja nietypowa, bo post też dość nietypowy. Przy tworzeniu tego tutoriala przygrywało mi My Dying Bride z ich genialnej płyty Trinity. Takie lekkie i wesołe klimaty dobrze działają na moją twórczość, co zresztą zauważyliście chyba dzisiaj w tym poście.
PS: Drogi czytelniku, nigdy nie uczyłem się obsługi tego komputerowego ustrojstwa ani technik rysowania, cieniowania, kolorowania, ani żadnej rzeczy, która jest z tym związana. Dlatego jeśli coś z tego wszystkiego zapamiętasz i sobie przyswoisz, a będzie to błędne, nie ponoszę za to odpowiedzialności. To Internet jest winny.
Jeśli macie pytania, nie krepujcie się. Pozdrawiam.