59. Amatorski kącik recenzenta
Bendis [ poobnie jak G. Johns od konkurencji ] należy do
uznawanych aktualnie za topowych, a do mnie kompletnie nie przemawiających
scenarzystów. Nie wiem, od czego to zależy, przecież nie szukam w komiksach
wyższych wartości, ambitnych tekstów, ani prawd objawionych. Komiks Bendisa błyszczy
tylko kilkoma fajnymi tekstami, niczym więcej.
O co biega? Nie do końca mogę powiedzieć, jako że komiks
kończy się zanim dowiadujemy się, jaką dla nas scenarzysta zaplanował intrygę.
Może ten fakt też działa ujemnie, w zasadzie nie powinno się oceniać komiksu
przed poznaniem całości, ale taki komiks biorę do ręki i taki czytam. A dowiemy
się tyle, że superprzestępcy [ poza Carnage,m, którego najciekawsza postać
supebohaterska tego komiksu, czyli Sentry roznosi bez mrugnięcia, co jest fajowskie ci superprzestępcy to jakieś w
przeważającej części płotki ] za pomocą Elektro uciekają z paki, a
najpopularniejsi herosi Marvela[ Ci, którzy dorobili się własnych ekranizacji]
zbijają się w kupę i powstaje nowe Avengers. Wow, ale to było zachwycające.
A co z Cage,m i
Spiderwoman zapytacie? Już spieszę wyjaśnić moją teorię. Cage ze swoim
aktualnym wizerunkiem to nie jest superbohater. To czarnoskóry twardziel o
ciętym dowcipie, którego autorzy dorzucili żeby nie było zarzutów
dyskryminacji, no przecież jakiś Afroamerykanin być musi w amerykańskiej supergrupie.
Co do babki sprawa jest jeszcze prostsza i nie wymagażadnych teorii.
Z Finchem nie jest lepiej. Rewelacyjne ilustracje, zwłaszcza
w większym formacie wypadają z pamięci po zetknięciu się z topornymi scenami
zwykłych rozmów. Finch świetnie sobie radzi w konwencji superhero, kostiumach,
walce, ale sceny statyczne, a zwłaszcza twarze wychodzą mu po prostu lipnie. Te
wiecznie smutne oczy Kapitana i Tony’ego odpychają już po kilku kadrach.
Nie wiem, czy to ze mną coś jest nie tak, czy tez ten komiks
nie jest taki, jaki być powinien. Sprawdźcie sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz