Pierwsza Krew to mój ulubiony film, najlepszy jaki
oglądałem. Przynajmniej raz w roku zaliczam całą serię, [bo te współczesne
filmy są jakieś takie.... pluszowe], ale część pierwsza jest ...no
najlepsza. Nie mam ulubionego komiksu,
książki, ani nawet zespołu muzycznego. Film owszem.
Czytałem
oczywiście książkę Morrella.. Nie była już tak zachwycająca [może gdybym przeczytał ją przed obejrzeniem filmu...] i przyznaję, że goście
robiący film wprowadzili zmiany głównie na dobre. Toteż film jest
lepszy niż książka, a książka jest lepsza niż...komiks.
Wiem, wiem, komiks
nie ma nic wspólnego z Rambo, przecież to Kapitan Ameryka. Niestety.
Mamy żołnierza, niestety w porównaniu do filmowego Johna to
uwspółcześniona, targana rozterkami wersja, która działa mi na nerwy. Ludzie,
czy żołnierze amerykańscy są tak głupi, że zgłaszają się do wojska, bo nie
wiedzą, że tam jest ciężko? Liczą na wczasy? To tak, jakby kierowca autobusu
płakał, że musi prowadzić autobus, a piekarz, że musi piec chleb. Z tą różnicą,
że kierowca czy piekarz nie musieli się zgłaszać na ochotnika, może życie ich
do tego pchnęło. Żołnierz zgłosił się dobrowolnie.
Więc, poza płaczącym żołnierzem, który uświadamia nam, po
raz kolejny, jakie życie biednych amerykańskich
żołnierzy jest trudne, mamy idiotycznie schematyczny obraz „terrorystów” .
Bomba, dżihad, samochód pułapka, czyli to, z czym terroryzm kojarzy się masom. Genialne i jakże odkrywcze, nawet dla niewymagającego zawodnika, jakim jestem.
Zostaje Kapitan, tutaj sprawa się nieco komplikuje. Sam
pomysł na powiązanie go z wydarzeniami, z którym musicie się zapoznać poprzez lekturę jest niezły, chociaż trochę
napompowany. Nie jestem w stanie się zdecydować, czy zwiększa, czy zmniejsza
poziom komiksu, może za jakiś czas wracając do tego komiksu doznam olśnienia.
Breitweiser rysuje fajnie i dość podobnie do Cassadaya [albo
Cassaday do niego] Jeśli komuś taki prosty, ale wyraźny styl, bez drugiego
planu odpowiada, nie powinien być zawiedziony. Dobrze spisuje się Reber,
którego stonowane, spokojne i proste barwy robią świetny klimat. Po raz kolejny ja się pytam, czemu kolorystów nie wymienia się obok rysownika na okładce? Robi równie konkretną robotę. Zatem, moi
drodzy, gdyby nie było filmu, pewnie nikt nie pamiętałby by o Johnie Rambo i
jego autorze. Ale jest, i to jest najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz