Ultimates. Świat superbohaterów
zrobiony na poważnie. Świat superbohaterów zrobiony przez mistrzów. Świat
superbohaterów taki, jaki powinien być, jeśli jest kierowany do starszego
czytelnika.
W tym komiksie nie ma wad.
Ilustracja, grafika i scenariusz są doskonałe. Millar stworzył superprawdziwy,
całkowicie przekonujący świat, w którym każda z postaci żyje, ma swoje
słabostki i miłości, i różni się od innych. Herosi walczą z prawdziwymi zagrożeniami,
które są przekonujące i sprawiają, że przekładamy kartki komiksu z wypiekami na
twarzy. Nie ma uwznioślających monologów, sztucznego patosu, a i tak czujemy
respekt do wypowiedzi i zdarzeń, w które uwikłani są bohaterowie.
Hitch to geniusz, który wzbił się na nieosiągalne dotąd poziomy
komiksowej sztuki. Każdy jego kadr wygląda wspaniale, realizm lokalizacji,
postaci, scenerii miażdży. Nie widać w tym komiksie ani jednej słabej planszy,
każda z nich jest wspaniała i perfekcyjna. Każda z nich zadaje się być lepsza,
bo Hitch nie wypracował sobie swojego stylu i nie przykleił się do nigo jak
większość rysowników. On szuka, a w swych poszukiwaniach odkrywa coraz
wspanialsze metody na przekazanie czytelnikom historii.
Na koniec kolorysta Paul Monts,
idealnie dobrany do całego projektu. Buduje klimat, buduje atmosferę, wspaniale
uzupełniając i wzbogacając oprawę graficzną.
Nie ma lepszego amerykańskiego
komiksu. Może poza Ultimates 2. I nie muszę widzieć wszystkich tytułów, bo
zaraz ktoś mi zarzuci, a co ty wiesz, jak nie widziałeś wszystkich
amerykańskich komiksów. Nie muszę, wystarczy, że widziałem Ultimates.
1 komentarz:
Mam dokładnie takie samo zdanie.
Komiks jest zajebisty!
Prześlij komentarz