48. Amatorski kącik recenzenta
Hm…w zasadzie nie wiem, od czego
zacząć. Hulka chyba prawie każdy lubi, ja na pewno. To jedna z najciekawszych
postaci w marvelowskim uniwersum. O ile na ziemi należy do czołówki
najpotężniejszych istot, o tyle kto wie, co może się czaić w kosmosie…
Z wstępniaka dowiadujemy się, że
Iluminaci doszli do wniosku, że Bannera Nigdy [dokładnie takie zostało użyte
sformułowanie] nie uda się uleczyć, dlatego trzeba go wysłać na rajską planetę,
ale bez inteligentnego życia, żeby mógł sobie tam hasać po łąkach i lasach.
Cóż, plan wziął w łeb i Hulk wylądował na planecie, na której został
gladiatorem.
Pomysł co prawda może nie jakiś
nadzwyczajny, ale zdecydowanie miał potencjał. Niestety, według mnie
scenarzysta Greg Pak kompletnie go nie wykorzystał. Fabuła jest banalna,
postaci tak czarno białe, że aż mi to przeszkadza, a nie należę do
wysublimowanych odbiorców szukających w komiksach czegoś więcej. Cały komiks
można opisać jednym zdaniem. Zły imperator wykorzystuje ludzi, którzy pod
przywództwem niezwyciężonego Hulka decydują się na bunt. A ponieważ uciskany
lud jest dobry, a imperator zły, więc domyślacie się wyniku tej bajki. No
dobra, to były dwa zdania.
W sferze graficznej jest na
szczęście znacznie lepiej. Ilustracje się nieźle, sceny walki i kreacje
kosmitów wypadają dobrze. Bardzo fajnie wyglądają okładki autorstwa Ladronn’a.
Cóż, to dopiero tom pierwszy. Mam
nadzieję, że w tomie drugim nastąpią jakieś zmiany, bo jeśli nie, to będzie to
po prostu ładnie narysowana nijaka historia ze zmarnowanym wielkim potencjałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz