„O nie, znowu jakiś badziewny klasyk, na którego nie będzie
się dało patrzeć i którym
wszyscy się zachwycają, bo napisał to boski Frank”
pomyślałem, kiedy ujrzałem okładkę w
kiosku. Na całe szczęście byłem bardzo daleki od prawdy.
Komiks czyta się bardzo dobrze, i pomimo znacznej ilości
tekstu nie odniosłem wrażenia,
żeby był przegadany. Matt traci pracę, dom, kobietę, a za
tym wszystkim stoi Ważniak. Nic
dziwnego, że między tymi dwoma panami dochodzi do poważnego
konfliktu. Pojawia się
również postać tragiczna, którą jest była dziewczyna Matta,
od której tak naprawdę wszystko
się zaczyna. Ach te kobiety…Co tu będę dużo gadał. Frank
udowadnia w tym komiksie,
że nie bez podstaw znalazł się na szczycie. I tylko jeden,
jeden jedyny cierń kłuje w tej opowieści.... Kiedy Matt już traci pracę,
pieniądze, karty kredytowe, dom i stacza się na samo
dno….to nie odczuwamy tego. Ja tego nie odczułem. Matt sobie
dalej gdzieś tam śpi, coś tam
je, gdzieś się myje…praktycznie jakby nic się nie zmieniło.
Ameryka to musi być piękny kraj,
żeby bezdomnemu i bezrobotnemu nic nie brakowało…
Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie ilustracje. Z początku
odniosłem wrażenie, że to kolejna
masówa lat 80’
i 90’. Ale
szybko zmieniłem zdanie, i uważam że gdyby Mazzucchielli’emu [ dżizas] dalej
się chciało rysować i gdyby chciał się
rozwijać, byłby dzisiaj w komiksowej czołówce. No cóż, wybrał inne zajęcia i szkoda, ale takie miał
prawo.
Dobry komiks. Polecam.
2 komentarze:
O co Ci chodzi z tym Mazzuchellim? Przecież gość ciągle się rozwija, rysuje, zgarnia nagrody i... jest w czołówce. Jego Asterios Polyp sprzedał się w 40 tysiącach egzemplarzy, w 2010 miał między innymi 4 nominacje do nagrody Eisnera (wygrał w kategorii best new graphic album.
A to wybacz mi, jestem ignorantem. Napisali na końcu albumu, że gość trochę odszedł od komiksów i zajął się innymi gałęziami sztuki wizualnej, no to zrozumiałem że olał komiks. Dzięki za uświadomienie. Sprawdzę sobie z przyjemnością jego świeższe prace.
Prześlij komentarz