piątek, 21 czerwca 2013

#243 WKKM: Witaj ponownie Frank, cz.1

36. Amatorski kącik recenzenta



     Punisher to jedna z niewielu postaci w komiksowym uniwersum, która nie posiada żadnej mocy. Jednak nie ta cecha wyróżnia Franka spośród innych postaci najbardziej. Tą cechą jest jego zdolność do fizycznego zlikwidowania przeciwników. Jesteś winny? Umierasz. Koniec. Nie ma filozofii, nie ma dywagacji moralnych na temat tego, że postępując w ten sposób upodabniamy się do złych ludzi, z którymi walczymy. Frank jest postacią bliższą sercom normalnych ludzi. On działa, a nie gada.
     Garth Ennis i Steve Dillon storzyli komiks mniej więcej o tym. Mało wywodów, dużo zabijania, dużo akcji. Osobiście nie przeszkadza mi takie podejście, zawsze uważałem że próby wytłumaczenia przez co poniektóre ikony, dlaczego nie można zlikwidować swojego przeciwnika są piękne tylko w teorii. Tu dochodzimy do sedna. Jeśli komiks miał być czystą rozrywką, jak to przedstawia nam pan prezes w słowie wstępnym, to pomysłodawcy powinni zatrudnić innego rysownika. Dillon jest delikatnie mówiąc beznadziejny. Jego ilustracje są proste, mało szczgółowe i mało przekonujące. W komiksie, w którym nacisk postawiony jest na akcję powinien znaleźć się rysownik, który potrafi tą akcję w efektowny sposób przedstawić. Dillon nie potrafi. Prostackie samochody, prostackie lokacje i tandetny sposób rysowania postaci w żaden sposób nie był w stanie przykuć mojej uwagi[ z tego też powodu nie kupowałem tego komiksu, kiedy ukazywał się w formie zeszytowej].  Ilustracje są po prostu rażąco słabe.
    Genialny Garth również niczym mnie nie zachwyca. Scenariusz nadaje się w sam raz do produkcji tandetnego filmu klasy B. Nie ma w nim nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób podnieść wartość tego komiksu.  Co gorsza,  sześć zeszytów zebranych w tym tomie to dopiero, o matko, część pierwsza.  Czeka nas wywalenie w błoto kolejnych 40 PLN, żeby koszmar się skończył.
    Mam nadzieję, że kolejna część przyniesie jakieś błyskotliwe zmiany i odwołam swoje słowa. Mam nadzieję. Inaczej to będzie jeszcze większy gniot niż Impas. To będzie największy gniot tej serii, jak na razie.     
    Zaczynam czuć poważne zniechęcenie. 


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

najgłupsza recenzja ( w zasadzie do recenzji tym wypocinom nieco brakuje) jaką czytałem.
Ziomek, komiks jest świetny, a stwierdzenie, że duet ennis-dillon jest do bani zostaw swoim jajogłowym kolesiom, tak jak Ty uważającym się zapewne za "wielkich krytyków"

Tomek pisze...

Ziomek, w zasadzie to nie powinienem odpisywać, ale żebyś miał jasność, to nie jest typowa recenzja tylko moje wrażenia z lektury komiksu, za który wybuliłem kasę. Piszę sobie tak jakbyś nie zauważył co dwa tygodnie. Mnie się duet Ennis-Dillon nie podoba kompletnie, rozumiem, że tak być nie może, ale musisz się z tym pogodzić, bo tak jest. Na szczęście jeszcze mamy swobodę wypowiedzi, przynajmniej na temat komiksów. I nie uważam się nawet za małego krytyka, więc co dopiero mowa o wielkich.

Anonimowy pisze...

Ja uważam że Spoko recka. Skoro to blog - przede wszystkim liczy się subiektywizm autora. Co innego w gazecie, w TV, i innych nośnikach. Tam dyktuje często warunki Wielki Brat. Sprzedając kolekcję rezygnujesz z kolejnych tomów ?
Zbych