Przeglądając recenzje komiksu Liga Sprawiedliwości #1 można
odnieść wrażenie, że komiks jest nieudany i czytelnicy będą nim zawiedzeni.
Cóż, nie mogę się zgodzić z tym faktem. Czytelnicy, którzy od dwudziestu lat
czytają komiksy i szukają nowych doznań, całkiem możliwe. Jeśli szukamy w
komiksach objawienia, nie znajdziemy go tutaj. Czytelnicy nowi, którzy rozpoczynają
swoją przygodę uniwersum DC i z komiksami superhero w ogóle, niczym nie powinni
być rozczarowani. A ten komiks jest skierowany przede wszystkim do nich.
Fabuła jest prosta
i według mnie to jest dobra decyzja. Mam wrażenie, ze szczątkowych informacji,
jakie czasem przeczytam na polskich portalach, że DC próbuje w nieco większym
stopniu, niż Marvel, zdobyć nowego, młodego czytelnika. Dla takiego czytelnika,
i potencjalnego wieloletniego klienta komiks duetu Jones/Lee jest idealnym
punktem startowym. Pojawia się zagrożenie w postaci Darkseida, zbiera się
drużyna najbardziej znanych postaci[ kim jest cyborg i skąd się wziął, nie mam
pojęcia, ale to chyba jest tu tak samo konieczny, jak Cage w New Avengers] i
wszyscy razem wychodzą na parkiet, żeby wykonać swój wspaniały taniec. Czyż nie
to samo działo się w New Avengers, kiedy Electro uwalnia łotrów z paki? Różnica
polegała na tym, że tam wszystko było otoczone jakąś pseudo intrygą,
bohaterowie prowadzili płaczliwe dysputy, próbując przekonać siebie i
czytelnika, po co w ogóle taka śmieszna
zbieranina musi działać. Tutaj nie ma otoczki nadającej komiksowi pozory
dorosłości, drugiej głębi, jakiegoś ważnego przesłania. Jest zły gość, któremu
trzeba nakopać. Od dekad na tym opierają się komiksy, tutaj po prostu podano to
w odświeżonej wersji. Mnie pasuje.
Jim Lee, którego
znają chyba wszyscy miłośnicy komiksów, dotarł już dawno temu do granic swoich
możliwości. Albo po prostu nie chce zmieniać i ewoluować swojego stylu. Jego
ilustracje są takie same od lat, od lat mają te same dobre i złe strony. Oprawa
wizualna oczywiście olśniewa, typowo amerykański, komputerowy kolor, pakerskie
pozy, wielkie kadry, widowisko pełną parą. Dziś przeszkadza trochę fakt, że
wszystkie postaci u Jima są jednakowe, i to dosłownie, te same twarze u
facetów, te same twarze u kobiet, wszyscy jednakowo perfekcyjnie zbudowani. Jeszcze
gorzej z faktem ich młodości. Poza paroma kadrami większość wygląda tak samo,
jak w innych „dorosłych” komiksach. Oj, panie Jim, nie spodziewałem się czegoś
takiego po panu, moim idolu. Postaci drugoplanowe czasem próbują wyglądać
inaczej, ale to tylko drobna kosmetyka.
Nie mniej, w komiksie takim jak liga sprawiedliwość, gdzie najważniejsze
są kostiumy, pozy i nawalanka, prace Jima wyglądają rewelacyjnie i nikt nie powinien
być zawiedziony. Ja nie byłem.
Komiku nie polecam
tylko czytelnikom, którzy nie lubią tego gatunku. Cała reszta nie uprzedzona
może spokojnie po tytuł sięgać i dobrze się bawić. Na koniec mała moja dygresja.
Znacznie bardziej wolałbym ten album w miękkiej okładce i tańszy o 10 PLN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz