piątek, 27 września 2013

#274 Riddick



46. Amatorski kącik recenzenta  

  Rzadko pojawiają się filmy, na które mam ochotę iść do kina. A to dlatego, że świat w
poszukiwaniu coraz bardziej wysublimowanej rozrywki produkuje tyle natchnionej papki
i gówna, że zwyczajnie mnie ono nie interesuje. Jestem miłośnikiem filmów Rambo i
Terminator. Riddick zdecydowanie dołączył do tego zacnego grona.
      Jeśli chodzicie do kina tak często jak ja, czyli raz, dwa razy do roku na pewno czujecie tę
przyjemną ekscytację, gdy gasną światła. Czy będzie dobry? Czy spełni moje oczekiwania?
Nie będę trzymał was w niepewności. Trzecia odsłona przygód Riddicka jest warta tych
16 PLNów. Zdecydowany powrót do korzeni. Fabuła, jeśli ktoś jest bardzo czepialski dość
podobna do pierwszej części. Ale to nie przeszkadza. Mamy dużo akcji, dużo rozwałki,
a co najważniejsze i co mnie najbardziej urzekło, doskonale kozackie dialogi. Naprawdę
rzadko mi się podobają wypowiedzi bohaterów występujących w filmach. Są często sztuczne,
przesadzone, albo jakieś takie, nijakie. Tutaj mamy samo zajebiście soczyste mięcho, a postać
najemnika Santany to wręcz wirtuozeria.
     Film ma tylko dwa minusy. Te dwa minusy to sytuacje, w których Riddick na głowę bije
Johna Rambo, który prochem z pocisku karabinowego przepala sobie ranę w boku dla jej
oczyszczenia. Scenarzysta poszedł odrobinę za daleko w kreowaniu twardości Riddicka,
który po tych dwóch akcjach stracił w moich oczach dość mocno na wiarygodności. Ale jeśli
pominiemy te dwa krótkie wątki, film był świetny. Czekam na kolejne odsłony.

Brak komentarzy: