Amatorski kącik recenzenta
25.
Narodziny Venoma.
Venom. Najgroźniejszy, najbardziej bezwzględny i
zdecydowanie jeden z najciekawszych przeciwników Spidermana, ale co ważniejsze także
Petera Parkera. Ciekawa postać z dobrym motywem, dobrze wyglądająca,
dysponującą mocą zbliżoną do pająka, i determinacją by go pokonać. Skąd się
wziął Venom? Jak narodził się największy wróg Spidermana? O tym wszystkim
przeczytamy w dość obszernym piątym zeszycie wielkiej kolekcji. Wszystkie
powinny być równie obszerne. Poznamy także w skrócie przygody miłosne Petera i
Felicii oraz Mary Jane. Fajnie napisany, bez nadmiernej ckliwości czyta się ten
komiks w całości od pierwszej do ostatniej historii bardzo dobrze. Do tego
dochodzi starcie z Pumą oraz powrót Hobgoblina. Słowem...tyle fajerwerków że
każdy znajdzie coś dla siebie.
Rysownicy również dają radę, chociaż rysunki są już stare i
nie tak atrakcyjne. Oczywiście okładka autorstwa McFarlane’ to tylko taki
zabieg marketingowy, gość występuje tylko w ostatnim zeszycie, który mam
wrażenie jest jakiś źle przetworzony, kreska jest trochę...niewyraźna? W każdym
razie, dużo dobrego w tym komiksie jest i bawiłem się przednio, oczami
wyobraźni wracając do czasów podstawówki, bo to komiks dokładnie z tamtej,
czasami chyba piękniejszej epoki. Wart swojej ceny, polecam.
2 komentarze:
Zupełnie inne odczucia pomimo że również wychowywałem się w erze komiksów z pod szyldu TM-Semic. Jak dla mnie najsłabsza pozycja z dotychczas wydanych w serii. Rażąca niespójność i chaos wynikający z poskładania tego albumu z kilku różnych wydawnictw z różnych okresów, autorstwa bardzo odbiegających od siebie stylem rysowników. Na plus zaliczę tylko fakt że początkowe 4 albumy nie były wydane w Polsce no i fakt że ten tom jest wyraźnie grubszy niż pozostałe wydane przez Hachette.
Mnie akurat odmienność rysowników właśnie nawet się podoba, a chaos owszem, jest, ale do przełknięcia. To najlepszy przykład na to, jak różne są gusta, hehe.
Prześlij komentarz