Na podstawie rosnącego powoli, ale systematycznie doświadczenia stwierdzam, że komiksy dla dzieci, i ogólnie w kartonowo-kreskówkowej stylistyce są prostsze, lepiej płatne i o wiele szybsze niż komiksy środka. I nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego nadal brnę w kreskę realistyczną. Ale jest to silniejsze ode mnie. Został szkic "na czysto" i tusz, a to tylko jeden kadr...ale wyjątkowo trudny, jak dla mnie. Strona 38.
10 komentarzy:
Znam ten ból... Też się zastanawiam o co chodzi potrzebą brnięcia w tą realistyczną krechę, no ale czasami człowiek musi.
Inaczej Marvel byłby Disneyem... oczywiście zanim Disney go wykupił;)
Hehe, pewnie tak, co gorsza, widać, co się ludziom bardziej podoba i ma większą popularność, a jednak człowiek brnie dalej w ten teoretycznie gorszy, mniej opłacalny i bardziej pracochłonny kierunek ;]
Potrzeba brnięcia w tę realistyczną kreskę jest niczym innym jak potrzeba robienia realistycznych komiksów. Wyobraźcie sobie taki np. Criminal rysowany w stylu Piotra Nowackiego. Ja jestem w stanie to sobie wyobrazić, ale nie chciałbym czegoś takiego oglądać (z całym szacunkiem dla Piotra Nowackiego). Chcesz robić "poważne" komiksy - rysujesz "na poważnie", chcesz Misia Zbysia - robisz cartoon.
Do Tomka : "wyrabianie" sobie realistycznego stylu i kreski to lata pracy. Więc zdecyduj się wreszcie jakie komiksy chcesz tworzyć, bo nie zrobisz żadnych postępów przez następne 10 lat.
Co do tego brnięcia w realistyczną kreskę, myślę, że działają tu inne siły, nie tylko chęć robienia realistycznych komiksów. Co do zdecydowania się, nie mogę się zgodzić, Rysując w wielu stylach, wyrabia się ogólnie styl, jedynym problemem jest ilość czasu, jaki można poświęcić na trening. Wiadoma sprawa, że próbując w dwóch oddzielnych stylach robisz wolniejsze postępy, bo dzielisz dostępny czas na dwa style, ale postęp robisz zawsze. Gdyby człowiek mógł tylko rysować, robiłby postępy szybciej, ale do pracy chodzić trzeba, i to ona jest największą przeszkodą w szybszym roziwjaniu się :) Dlatego ludzie, którzy rysują w pracy robią najszybsze postępy, niestety, nie mam tego przywileju.
"Rysując w wielu stylach, wyrabia się ogólnie styl, jedynym problemem jest ilość czasu, jaki można poświęcić na trening"
Właśnie o tym pisałem wcześniej. Jeżeli chcesz być w czymś dobry, to poświęć temu jak największą uwagę, skup się tylko na tym. Robienie komiksów cartoonowych może jest trochę szybsze, ale także zabiera cenny czas. Jeżeli masz inną pracę (z której się utrzymujesz), to po co jeszcze bierzesz jakieś zlecenia na "komercyjne" komiksiki. Gdybyś poświęcił cały wolny czas na rozwijanie jednego stylu byłbyś dziś dużo dalej niż jesteś. A tak,(bez urazy), ale od czasu "Kamienia Przeznaczenia" nie widzę u Ciebie jakiś wyraźnych postępów.
Po co biorę zlecenia? Dziwne pytanie :)
Co do bycia dużo dalej niż jestem wątpię, na inny styl poświęcam co najwyżej 10 % czasu, jaki poświęcam na rysowanie, więc nie jest to za wiele. Pozatym, to że brnę w realistyczny styl nie oznacza, że rysowanie kreskówkowe mnie męczy, wręcz przeciwnie, sprawia mi wielką przyjemność i lubię to robić. Jeśli od czasu Kamienia nie widzisz postepów, to myślę, że zobaczysz w przyszłym roku, aczkolwiek (bez urazy), słabo się teraz przyglądasz :)
"Po co biorę zlecenia? Dziwne pytanie :)"
To miała być ironia ? Pytanie nie jest dziwne. Raczej dziwne jest to, że tak uważasz :)
Na jednym ze spotkań stwierdziłeś (cyt. z pamięci), że amerykańscy rysownicy są lepsi nie dlatego, że są bardziej utalentowani tylko po prostu rysują zawodowo codziennie. A nasi rysownicy robią swoje komiksy po godzinach, więc rozwijają się wolniej.
Skoro więc masz stałe żródło utrzymania, to cały wolny czas mógłbyś poświęcić swoim autorskim komiksom i rozwijać swój warsztat i styl, w jednym konkretnym kierunku, zamiast zawracać sobie głowę zleceniami. Naprawdę chciałbyś zostać zapamiętany jako współautor takiego np. "Równego Komiksu"(bo akurat z Twoich komiksów, on miał największy nakład) ?
Pzdr.
ps. Co do postepów to jest różnica stylu między "kamieniem przeznaczenia" a np. takim "Polskim duchem". Ale warsztatowych postępów to raczej nie ma. Postepy to ja widzę u takiego np. Oleksickiego - wystarczy porównać pierwszego "Odmieńca" z drugim, i z tymi planszami co robi obecnie.
To że mam pracę nie oznacza jeszcze w tym kraju, że mogę się z niej bezproblemowo utrzymać, powinienem co prawda zmienić prace i wziąć kredyt, ale to zupełnie inna sprawa i raczej nie do omawiania tutaj :)
No i Trusta zapytasz, czy chciałby być zapamiętany za Mural?
Rysownik, to rysownik, rysuje wszystko.
Co do zapamiętania. Zapamiętany zostanie Alex Ross, Jim Lee, bryan Hitch, Bisley, Dan Jurgens, Miller...kilkunastu innych. Cała reszta, nawet z pierwszej ligi i tak pójdzie w zapomnienie.
W Polsce? Z pięć nazwisk, i to w komiksowym środowisku, w świadomości polskiego społeczeństwa komiksy w zasadzie nie istnieją, a nazwiska twórców to już kompletnie, więc ja nawet nie zastanawiam się nad tym, kto miałby mnie i za co zapamiętać. Rysuję, to wszystko.
Co do Oleksickiego, jest po ASP, pewnie zawodowo trzaska storyboardy, więc na starcie był o niebo dalej ode mnie. No i może ma większy talent? Jasne, że amerykańscy rysownicy [ czyt. pracujący dla amerykańskich wydawnictw, gdzie coraz więcej egzotycznych nazwisk] nie są lepsi od naszych, ale różnice są jak wszędzie. Są lepsi piłkarze, i słabsi, jedni uczą się szybciej, inni wolniej. Niektórzy rodzą się z tym czymś, inni muszą to wypracować. Ja muszę to widocznie wypracować, i może mi się nigdy nie udać, toteż próbuję innego kierunku, może realistyczny styl po prostu nie jest dla mnie;]
Pozdrawiam
Żebym nie wyszedł na kogoś. kto się czepia :)
Ja Cię rozumiem - to znaczy to, że sobie dorabiasz rysując na zlecenie - i nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko temu.
Po prostu jestem wystarczająco stary (czwarty + na karku) i widziałem wiele zmarnowanych talentów i straconych szans. Czasu, który minął nie odzyskasz, a latka lecą. Ja mam po prostu takie podejście do twórczości - to samodoskonalenie się, a satysfakcja ma płynąć ze stworzonych (własnych) dzieł. Więc robienie np. komerchy traktuję jako stratę czasu.
No, chyba, że nie masz żadnych innych dochodów i za kasę ze zleceń finansujesz swoje autorskie projekty. I stąd to moje marudzenie, nie chcę, żebyś sobie pomyślał, iż specjalnie się Ciebie czepiam - po Truście to dopiero bym pojechał :)
Co do tego skończonego ASP albo innej uczelni czy kursów, to się nie przejmuj - w komiksach żaden dyplom nie pomoże. Ty działa tylko systematyczny trening i lata pracy. Znam trochę "artystów" i powiem szczerze, że widziałem w życiu niewielu takich co potrafili dobrze rysować. Natowiast wielu widziałem (pracowitych)amatorów, którzy na głowę bili umiejętnościach tych "dyplomowanych". Olekścicki to dobry przykład - dlatego wspomnniałem o pierwszym Odmieńcu - widziałem jego wczesne prace, również jakieś szkice i nie była to żadna rewelacja. Zrobił postęp, bo przez lata (po skończeniu studiów) pracował nad swoim warszatatem i stylem, a nie dlatego że ma dyplom.
Co do "sławy" to wiadomo, że na świecie tylko nieliczni przedostają się do zbiorowej świadomości. Ale na krajowym poletku jest już wieksza szansa, na stworzenie dzieła, które w jakiś tam sposób na dłużej zapisze się w świadomości czytelników. Tylko, że do tego potrzeba konsekwencji. Czego życzę wszystkim domorosłym komiksiarzom, bo tylko tacy zostaną zapamiętani :)
Pozdrawiam
Nie odbieram tego jako czepiania się :)
Co do czasu, który ucieka. Płaczę nad nim codziennie przez 10 godzin, które muszę marnować na "konwencjonalną" pracę i żałuję, że nie miałem lżejszego podejścia do życia i nie zaryzykowałem bardziej.
Studia artystyczne na pewno dają bardzo dużo, dziś, patrząc ile setek[ ba, tysięcy] godzin straciłem na tak podstawowe sprawy, jak perspektywa, światłocień czy anatomia, gdzie do wszystkiego dochodzę na drodze obserwacji i samodoskanelnia, a ktoś mógł mnie znacznie szybciej nakierować, wiem to na pewno.
Co do konsekwencji, jestem bardzo konsekwentny. Po prosu po 15 latach ostrego treningu doszedłem do wniosku, że MOŻE obrałem niewłaściwy kierunek i spróbowałe czegoś innego. Ale dzięki.
Prześlij komentarz