55. Amatorski kącik recenzenta
Nie
kupowałem serii Astonishing wydawanej przez Muchę z kilku powodów, ale dziś
trzymając kolejny tom przygód mutantów w wykonaniu Whedon’a i Cassaday’a widzę,
że to był błąd.
Cassaday,
odkąd zobaczyłem jego prace bardzo szybko awansował w mojej hierarchii rysowników,
po świetnym kapitanie Ameryce, i jeszcze
lepszym aktualnym tomie wielkiej kolekcji znajduje się w ścisłej czołówce. Podziwiam w nim to, że pomimo
oszczędnej i teoretycznie prostej kreski, tworzy naprawdę wspaniałe kadry,
miejscami wręcz spektakularne. Zdecydowanie najlepiej wychodzą mu twarze
postaci, zwierzęcy Beast także prezentuje się rewelacyjnie. Cassaday’a wspiera
chyba moja ulubiona, i jedna z najlepszych kolorystek jakie widziałem, Laura
Martin. Ich wspólne prace idealnie się uzupełniają, i stanowią dla oka czystą
przyjemność. Podejrzewam, że nawet jeśli ktoś nie czyta komiksów, to jasne,
przejrzyste i wyraziste ilustracje z przyjemnymi dla oka kolorami przypadną mu
do gustu.
Przez fabułę
mknie się z prędkością światła. Scenarzysta daje tyle dialogów, ile trzeba, i ani
grama więcej. Nie ma rozbudowanych narracji, przez co kolejnych plansz nie
zalewa fala tekstu. Sprytnie skomponowana historia, dobrze napisana, z ciekawym
zakończeniem i bardzo ciekawym dylematem, przed którym stają mutanci w stosunku
do pewnych działań, jakich dopuścił się ich ukochany mentor i nauczyciel sprawiają, że nie ma się do czego przyczepić,
a nawet czeka się na więcej. Zostałem zaskoczony tym, czego dopuścił się
Profesor X, i jestem ciekaw, jak też będzie życie mutantów dalej wyglądało.
Jeśli chcecie się dowiedzieć, wiecie co robić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz