poniedziałek, 29 kwietnia 2013

#228 WKKM: Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz cz.1

31. Amatorski kącik recenzenta



          Postać Kapitana Ameryki zawsze mi się podobała, chociaż nie umiałem powiedzieć, dlaczego. Sądzę, że w latach 90-tych jego strój przemawiał do mnie bardziej, niż innych bohaterów. Do tego dochodził fakt, że jako tako samodzielnie praktycznie się nie pojawiał, poza jednym z wydań MM, którego dziś już prawie nie pamiętam.
            Po długiej przerwie od trykotów kupiłem dwa lata temu w łodzi dwa tomy Ultimates. Komiks zniszczył mi psychę i uświadomił, jak daleko jestem w tyle. Bardzo daleko. Sprawił też, że Kapitan stał się jedną z moich ulubionych postaci. Z radością zakupiłem w kiosku Zimowego Żołnierza.
            Od razu bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie oprawa graficzna. Świetna kreska Eptinga, który podobał mi się lata temu w wydaniu MM z Avengersami wyrobiła się jeszcze bardziej. Bogate scenerie, zabudowany drugi plan, facetowi chce się rysować, w przeciwieństwie do co poniektórych gwiazd. To widać i zwiększa to przyjemność podziwiania jego prac. Do tego świetne kolory D,Armaty. Tym razem nieco bardziej stonowane, z twarzy bohaterów nie bije tyle solarki co zazwyczaj. Za grafikę daję mocne pięć.
            Brubaker postawił na mocne akcenty, Red Skull został zamordowany. Po prostu. Bez patosu, bez 200 stronicowej rozgrzewki... dobra rzecz. No a potem oczywiście intrygi, przeżycia i wgłębianie się w ludzką psychikę. Na szczęście Ed nie przesadza, gadki nie były męczące, scenki nie były przesadnie wzruszające, zatem można stwierdzić, że dobre wyważenie w opowiadaniu historii jest.Poza ostatnim zeszytem, który jest beznadziejnie narysowany , przegadany, naiwny i wygląda, jakby pisał go kto inny [ bo rysuje niestety nie Steve, a panowie Leon i Palmer]  to komiks jest bardzo dobry. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.


Brak komentarzy: